sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 5

Przez kolejny tydzień Angelika zbierała się sama w sobie żeby podziękować Jamiemu. Czy był tego świadomy, czy nie- pomógł Angelice i to bardzo. Dziewczyna z przyjemnością chodziła do Paula po lekcjach i nie żałowała "straconego" czasu. Po kolejnej rozmowie z psychologiem w końcu postanowiła zajrzeć do nauczyciela. W ręce ściskała ozdobną torebkę do której włożyła prezent dla Jamiego. Zapukała do drzwi gabinetu nauczyciela i czekała aż mężczyzna otworzy jej drzwi albo da znak, że może wejść Po chwili stał przed nią. Angelika już wcześniej na lekcji francuskiego zauważyła, że tego dnia był zmęczony i smutny.
-Dzień dobry- powiedziała szybko czując jak stres opanowuje całe jej ciało.
-Dzień dobry, chciałaś coś? Już miałem wychodzić- odpowiedział. Dopiero teraz zauważyła że był już ubrany w czarny elegancki płaszcz.
-Tak, ale to tylko chwilę... ja chciałam panu podziękować- w tym momencie wysunęła rękę dając prezent panu Austinowi.
-Em... dziękuję. A za co to? Nie bardzo wiem...
-Bo to pan załatwił żeby Paul rozmawiał ze mną, i to mi pomogło, bardzo. I to dzięki panu... ja chciałam podziękować tylko- z niecierpliwością wpatrywała się w torebkę mając nadzieję że Jamie zobaczy prezent przy niej. Nauczyciel zobaczył wzrok dziewczyny i zatrzymał się w miejscu wyciągając podarunek od dziewczyny.
-Listy Johna Lennona?- obracał książkę w ręce i szczegółowo oglądał jej okładkę.
-Na jednej lekcji miał pan koszulkę z Beatlesami, więc pomyślałam że chyba się panu spodoba...- odpowiedziała niepewnie.
-Dziękuję Angie, wybacz ale muszę jechać- lekki uśmiech pojawił się na zmęczonej twarzy Jamiego.- Dowidzenia.
*

Gdy zamknęła za sobą drzwi przy jej nogach od razu pojawiła się piątka małych dzieci w wieku przedszkolnym.
-Angie, jak ostatnio pobierali mi krew to nie płakałam- drobna dziewczynka usiadła na kolanach nastolatki i przytuliła ją.
-To wspaniale kochanie!- uśmiechnęła się szeroko do Laury, bo tak miała na imię mała pacjentka, po czym połaskotała ją. Dopiero po kilkunastu minutach zauważyła jeszcze jedno dziecko. Chłopiec siedział pod ścianą tyłem do ludzi i nie zwracał na nikogo uwagi, i jedyne co Angelika zauważyła to bandaże owinięte wokół jego nadgarstków i głowy.
-Laura, kim jest ten chłopczyk?- szeptem zwróciła się do dziewczynki i ruchem głowy wskazała na dziecko.
-Jest w szpitalu od wczoraj, ale dopiero dzisiaj przyszedł do świetlicy. Wczoraj dużo spał. 
I z nikim nie chce rozmawiać.
-Może ze mną pogada, co? Pobaw się z innymi słońce- ucałowała delikatne czółko Laury i podeszła do chłopca. Najpierw usiadła obok niego i nic nie mówiła tylko patrzyła w jego twarz. Miał zamknięte oczy, wydawało się że marze o czymś. Po chwili otworzył je i spojrzał na Angelikę która przyjaźniej się do niego uśmiechnęła.
-Jestem Angelika. A ty jak masz na imię kochanie?- ciepły głos powędrował w stronę chłopczyka który dalej patrzył się na twarz nastolatki.
-Mam na imię Freddie. I mam przyjaciela, wiesz? A ty masz przyjaciela?- pytania wypłynęły z ust chłopca i sprawiły że uśmiech na twarzy Angeliki poszerzył się.
-Tak. Ja też mam przyjaciela. A gdzie jest twój?
-Został w moim pokoju. Pielęgniarka powiedziała że go nie ma, ale on tam jest. I tam został, więc teraz jest sam.
-To może pójdziemy go odwiedzić?- spytała zdając sobie sprawę, że przyjaciel istnieje tylko w wyobraźni chłopca. W odpowiedzi Freddie pokiwał głową, a gdy oboje kierowali się do wyjścia złapał Angelikę za rękę.

-Jest nieśmiały, ale zaraz się pewnie odezwie. Kiedy są inni ludzie on jest niewidzialny- odezwał się ponownie gdy siedział na swoim szpitalnym łóżku a obok niego na krześle siedziała Angelika.
-A jak ma na imię twój przyjaciel, Freddie?
-Dean. Cześć Dean- powiedział w pustą przestrzeń.
-Dean? Ten Dean?- Angelika udała wielkie zdziwienie i wyglądała jakby właśnie coś sobie przypomniała.- Freddie, mamy chyba wspólnego przyjaciela.
-Czy twój przyjaciel Dean też ma czarne loczki i niebieskie oczy? Angelika!- chłopiec wykrzyknął zachwycony i rękoma zakrył sobie buzię- Masz takie same oczy jak Dean! Jesteś aniołkiem jak Dean i on ciebie przysłał do mnie!- Angelika poczuła łzy w oczach w  momencie kiedy Freddie mocno objął ją swoimi chudymi i drobnymi ramionami. Uwielbiała spędzać czas z dziećmi szpitalu ale wiedziała, że to z Freddiem połączyła ją głębsza więź. 
Również otoczyła swoimi ramionami chłopca i pozwoliła jednej samotnej łzie spłynąć po policzku.
-Nie płacz, Angie...- powiedział cicho odsuwając się od dziewczyn jednocześnie ścierając łzę swoją rączką.
-Nie płaczę- odszepnęła i przykryła dłoń Freddiego swoją. Wyszła dopiero wtedy, kiedy pielęgniarka wygoniła ją oznajmiając że jest już późno. Angelika wróciła do domu radosna jak nigdy. Nawet Jose  odpuściła Angelice kazania na temat późnego wracania do domu.

"Później okazało się że Freddie jest autystycznym dzieckiem. Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło" W nocy obudził ją głos Paula dudniący w jej głowie. "Freddie jest autystycznym dzieckiem".
Freddie, ten Freddie ze szpitala. Też był chory na autyzm. "Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło". Trafił do szpitala. Pewnie po ataku.
Nie mogła uwierzyć że właśnie poznała siostrzeńca Paula. Kolejnego dnia zamierzała pójść do szpitala i sprawdzić to. 
Kolejnego dnia z niecierpliwością oczekiwała końca lekcji. Momentami miała ochotę wybiec ze szkoły i  pognać prosto do szpitala żeby przekonać się czym a rację. Przeszkodę stanowiły również zajęcia z Paulem, których tego dnia koniecznie chciała uniknąć. Na jej szczęście z samego rana od psychologa dostała wiadomość, że spotkanie się nie odbędzie.
Do końca lekcji został jej tylko francuski. Przyglądała się nauczycielowi zauważając kolejną zmianę. Jamie Austin wydawał się być jeszcze bardziej przygnębiony. Oczy były przekrwione, na twarzy widniał kilkudniowy zarost, a ręce trzęsły się przy każdym ruchu. Mężczyzna z cichym westchnieniem opadł na fotel i na chwilę ukrył twarz w dłoniach.
-Róbcie co chcecie tylko bądźcie cicho...- cała klasa automatycznie schowała książki do swoich plecaków i siadając w swoich "kółkach adoracji" cicho dyskutowali na przeróżne tematy. Jedynie Angelika siedziała samotnie czytając sobie książkę i jednocześnie obserwując Jamiego. Dyskretnie zaobserwowała że co jakiś czas Jamiemu zaczynała drżeć warga, a ten nerwowo ją zagryzał próbując się nie rozkleić. Ukradkowe patrzenie nauczyciela i lektura pochłonęły Angeliką tak bardzo że nie zauważyła kiedy cała lekcja upłynęła. Szybkim ruchem wrzuciła książkę do torby i wybiegła z klasy jako pierwsza. Chcąc nie chcąc musiała zajrzeć do domu żeby pokazać się Jose i szybko przełknąć dwa kęsy obiadu. Rzuciła opiekunce tylko hasło 
że idzie do szpitala i nie czekając na jej reakcję wypadła z mieszkania jak torpeda w pośpiechu zakładając kurtkę. Zdyszana i z wyraźnymi rumieńcami na policzkach weszła do szpitala. Szybki oddech oznaczał że przez całą drogę biegła. Pamiętając w którym pokoju leżał Freddie udała się w stronę schodów i chwilę później stała pod salą w której znajdował się chłopiec. 
Jej ręka już leżała na klamce i była gotowa do otworzenia drzwi, gdy jedna rzecz ją wyrwała z głębokiego zamyślenia. Przy łóżku dziecka siedział zapłakany Jamie Austin. Uśmiechał się, ale płakał. Angelika nic nie rozumiejąc zerknęła na tabliczkę pacjenta na którą dzień wcześniej nie popatrzyła. Fred Austin. Austin. Nazwisko huczało jej w głowie. "Freddie jest autystyczny", "do dziś odczuwamy skutki tego co się stało" "nie wiem z kim ma dziecko do dzisiaj". Trzy zdania. Angelika kojarząc wszystkie fakty zrozumiała. Paul ma siostrę. Jego siostra ma dziecko. Ma dziecko z Jamiem. Paul ją okłamał. Stała i patrzyła przez szybę na dziecko które nie było niczego świadome. Niespodziewane Freddie zerknął w jej stronę. Uśmiechnął się szeroko i zaczął machać. Wzrok Jamiego również powędrował tam gdzie stała Angelika. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Uciec? Jamie uznałby ją za tchórza. Stać i dale gapić się jak jakaś idiotka? Postanowiła zadziałać. Wzięła głęboki wdech i pewnym krokiem weszła do sali. Freddie od razu rzucił się w jej ramiona a Angelika zapominając o obecności nauczyciela zakręciła chłopca wokół własnej osi.
-Cześć aniołku, co słychać u ciebie?- usiadła na krześle a gdy mały Austin usadowił się na jej kolanach zadała pytanie.
-To ty jesteś aniołkiem, Angie- odparł naciskając na drugie słowo.- Ja jestem tylko Freddie.
-Jesteś moim aniołkiem Freddie- uśmiechnęła się do niego i automatycznie wzrok powędrował w stronę Jamiego. Dalej siedział na krześle przy łóżku i z wypisanym zdumieniem na twarzy obserwował Angelikę. Tę Angelikę którą pierwszy raz widział w parku. Tę Angelikę którą przyłapał kiedy się upiła. Tę pyskatą dziewczynę która nie bała się mu powiedzieć co myśli. Ta dziewczyna właśnie szczerze uśmiechała się do jego syna. Do jego kochanego syna.
-Angie... Dean mi powiedział że bardzo mnie kochasz- Freddie mówiąc to ziewnął.
-Kocham cię bardzo mocno- szepnęła jednocześnie wstając. Dalej trzymając go na rękach powolnym krokiem dotarła do łóżku i delikatnie ułożyła tam chłopca.
-Zaśpiewaj mi... Zaśpiewaj mi do spania- powiedział przecierając oczy piąstkami.
-Dobrze- Angelika zamknęła oczy przypominając sobie kołysankę.

Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij

Przełknęła ślinę i pozbywając się wspomnień śpiewała dalej.

A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie

Głos mimowolnie jej zadrżał. Zacisnęła ręce w pięści wbijając paznokcie w skórę.

Jak wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo ......

Łza spłynęła po policzku. Głos się załamał a przed oczami Angeliki przewijały się wspomnienia.

Uwierz tak bardzo kocham cię

Zakończyła i spojrzała na spokojną twarz Freddiego która pogrążona była w spokojnym śnie.
Nie mogąc dłużej wytrzymać ukryła twarz w dłoniach i cicho płakała.

Przyznam szczerze, że rozdział w miarę mi się podoba :) Końcówka z kołysanką trochę zagmatwana i niewyjaśniona, ale w 6 albo 7 rozdziale to się wyjaśni. Pozostałe "tajemnice" rozdziałowe też będą wyjaśnione :D
I na koniec, mały spoiler tego co będzie w kolejnych rozdziałach, szczerze nie wiem dokładnie w którym ;)
+Wesołych Świąt


-Popatrz mi w oczy, Angelika- para niebieskich tęczówek, które w wyniku płaczu zdawały się mieć krystaliczny kolor zwróciły się w stronę twarzy mężczyzny. 
(...)Obserwował jak jedna samotna łza gromadzi się w kąciku oka żeby zaraz szybko spłynąć po policzku. Nim zdążyła skapnąć na ziemię starł ją kciukiem. 
Otrząsnął się gdy poczuł jak mocno szybko i głośno bije serce i jak pali go skóra. Koniuszkiem języka przejechał po spierzchniętych wargach po czym szybko zamrugał powiekami tak jakby przebudził się z transu. Im dłużej wpatrywał się w twarz Angeliki tym bardziej nasilało się bicie serca, jeszcze mocniej i boleśniej parzyła go skóra a w ustach tak jakby ciągle zasychało.
-Coś się stało?- głos docierał jakby z daleka. W uszach dudniło mu bijące serce. Powoli pokręcił głową jakby nadal zastanawiał się nad swoją odpowiedzią. Próbował nacieszyć umysł widokiem. Prawie czarne długie włosy ułożony w nieładzie, piękne  oczy... gdy jego wzrok dotarł do pełnych malinowych ust miał wrażenie że zachłysnął się powietrzem. Była piękna.

PS. Komentujcie :)
PS2. Musiałam wcisnąć Listy Johna Lennona jako prezent dla Austina :D btw. nie wiedziałam co innego Angie mogłaby mu dać ;)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Historia Paula


-Miałem wspaniałe dzieciństwo- zaczął mówić kiedy Angelika wygodnie siedziała na kanapie a w ręce trzymała filiżankę z herbatą.- A przynajmniej zawsze tak mi się wydawało. Mieszkałem razem z siostrą i rodzicami na obrzeżach Dublina. Mieliśmy duży dom i niczego nam brakowało- na chwilę przerwał. Ze spokojem obserwował Angelikę. Dziewczyna była wyraźnie zainteresowana jego opowieścią.- Jak już mówiłem, zdawało mi się że miałem idealne dzieciństwo. Później się okazało że wcale takie nie było. Rodzice się znienawidzili i całkiem dobrze ukrywali przed nami swoje konflikty. Kiedy mieli ochotę się na siebie powydzierać to kładli nas wcześniej spać a później zamykali się w salonie, albo wysyłali nas na weekend do babci.
Kłótnię rodziców pierwsza odkryła moja siostra, kiedy ja miałem piętnaście, a ona trzynaście lat. Któregoś dnia wróciła wcześniej do domu i została świadkiem jak mój tata uderzył mamę. Su uciekła z domu a ja szukałem jej przez dwa dni. Znalazłem ją u mojego przyjaciela- znowu zrobił pauzę. Zastanawiał się, czy ma jej mówić. Jeżeli źle zareaguje na tę wiadomość i ucieknie z gabinetu? Postanowił zaryzykować.- Tym przyjacielem był i jest Jamie Austin- na twarzy Angeliki pojawił się szok. Zamrugała kilkakrotnie powiekami żeby coś zrozumieć.
-To on ciebie poprosił… prawda? Żebyś ze mną porozmawiał…- wyszeptała cicho, tak że Paul ledwie ją usłyszał.
-Nie miej mu tego za złe. On jest naprawdę dobry- powiedział spokojnie, a kiedy dziewczyna mu nie odpowiedziała wrócił do swojej historii.- Su nie chciała wracać. Taki widok dla trzynastolatki to wielki uraz w psychice. Wiek nawet nie ma znaczenia… to zawsze zapadnie w pamięć kiedy zauważysz że twój ojciec uderzył matkę. Później było gorzej. Rodzice wiedząc, że ich „sekret” wyszedł na jaw rozwiedli się. A potem wszystko zaczęło się pieprzyć- powiedział dobitnie i po raz trzeci zapadła cisza.-Zamieszkaliśmy z mamą. Oficjalna wersja jest taka że sama się wyprowadziła, a prawdziwa taka, że wyrzucił ją z domu. Su znienawidziła obojga rodziców, ale do ojca miała większe pretensje. Postanowiła zamieszkać z mamą a ja postanowiłem zamieszkać razem z Su. Mieszkaliśmy zwyczajnym mieszkaniu w centrum Dublina. Nic nadzwyczajnego. Prosty blok, mieszkanie dostosowane do trzy-osobowej rodziny… Można by powiedzieć że wszystko się ułożyło, prawda?  Ale zaczęły się problemy ze mną... albo raczej przeze mnie. Nie będę przytaczał teraz tego co zrobiłem, ale moja mama wyrzuciła mnie z domu. Zamieszkałem u Jamiego, chociaż on o niczym nie wiedział. Nadal nie wie co wtedy się stało.
-Okłamałeś najlepszego przyjaciela?- zapytała unosząc lewą brew do góry. Paul westchnął i spuścił wzrok.
-Musiałem. W każdym razie ja mieszkałem u Jamiego, a Su męczyła się z mamą. Kiedy zacząłem studiować wyprowadziłem się do akademika żeby nie siedzieć na głowie Jamiego, chociaż on twierdził że mu nie przeszkadzam. Su miała wtedy siedemnaście lat. I któregoś dnia przyszła do mnie i powiedziała mi że jest w ciąży. 
-Ale chyba nie z tobą...- Angelika zażartowała, jednak widząc nie wesołą minę psychologa zawstydzona spuściła głowę.- Przepraszam...
-Nie wiem z kim ma dziecko do dzisiaj. Ciągle oszczędzałem dla Su. Zrezygnowałem z dodatkowych płatnych zajęć żeby wziąć więcej godzin pracy. Kupowałem tylko rzeczy mi potrzebne, wszystko co mi zostawało odkładałem dla Su. Ciąża nie działała na nią dobrze. Już w siódmym miesiącu wylądowała w szpitalu i do porodu tam leżała. Później okazało się że Freddie jest autystycznym dzieckiem. Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło. I pomyśl że to wszystko przez kłótnie rodziców- dziewczyna siedziała cicho ściskając w dłoni pusty już kubek. W głowie miała chaos przez to co opowiedział jej Bennet. W końcu dotarło do niej, że nie  tylko ona  ma  źle w życiu, że są osoby z pozoru szczęśliwe, a tak naprawdę mają w życiu prawdziwe piekło. 
-Wiesz Paul, raz w tygodniu chodzę do szpitala. Do dzieci...- zaczęła mówić. Też chciała coś przekazać Paulowi.-  Próbuję dać im to czego nie dałam Jane. Staram się dać im coś od siebie... bo nigdy nie wiem ile jeszcze będą żyły. I najsmutniejsze jest to kiedy przychodzę do nich i kogoś brakuje. I tego kogoś nie brakuje  bo wrócił do domu. Brakuje bo ten ktoś zmarł. 
I za każdym razem przeżywam ten sam ból... ten sam kiedy dowiedziałam się że Jane umarła.



Takie króciutkie coś. Mało opisów, ale w sumie Paul robi nam tutaj za narratora... 
Proszę o komentarze. Są dla mnie naprawdę bardzo ważne. 
Motywują i dodają chęci do pisania :)


niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 4


-Jose!- wołała chodząc po mieszkaniu.- Jose! Do jasnej ciasnej… gdzie ty jesteś?!- krzyknęła ponownie nie mogąc znaleźć kobiety.
-Nie krzycz, Angie… jestem- Jose wyszła z łazienki i podeszła do Angeliki.- Chciałaś coś?
-Idę do Nicole, zaprosiła mnie na noc. Mogę iść, prawda?- spytała, chociaż ton jej głosu mówił, że tylko się upewnia.
-No możesz…- kobieta westchnęła cicho wiedząc, że i tak nie zatrzyma dziewczyny.- Tylko żadnego alkoholu!- dodała, gdy Angelika pobiegła do swojego pokoju chcąc się przygotować.
Do podręcznej torby wrzuciła jakieś spodnie i bluzkę na zmianę, paczkę papierosów i butelkę wody.
Wsunęła na siebie czarne skórzane spodnie, a na górę zarzuciła cienką czarną i prześwitującą bluzkę na grubych ramiączkach. Włosy jak zwykle związała w wysoką kitkę. Gdy na nogach miała już czarne lity a na ramionach skórzaną kurtkę była już całkowicie gotowa. Na ramię założyła tylko torbę i krzycząc szybkie „do zobaczenia” wybiegła z domu. Wychodząc na dwór od razu buchnęło w nią zimne powietrze. Kurtkę zapięła pod samą szyję a zaraz potem wyciągnęła fajki. Przez kilka minut chodziła po przystanku i powoli wypalała jednego papierosa.
Widząc nadjeżdżający autobus rzuciła używkę na ziemię i weszła do środka zajmując miejsce na samym końcu przy oknie. W słuchawkach rozbrzmiewała głośna i ostra muzyka która zajmowała myśli nastolatki. Zmierzając do bloku w którym mieszkała jej koleżanka zauważyła znajome auto. Widziała już je gdzieś, ale nie mogła skojarzyć. Ta sama tablica rejestracyjna, tak samo zdarty lakier na bagażniku… Mimo wszystkich szczegółów nie mogła sobie przypomnieć, gdzie widziała pojazd.
Zignorowała myśli i poszła dalej. Gdy Angelika znalazła się na klatce schodowej szybko wbiegła po schodach na trzecie piętro chcąc rozgrzać zziębnięte ciało.

Razem z Nicole, oraz trójką innych znajomych siedziała na dywanie i piła kolejne szklanki wypełnione przeróżnym alkoholem. W drugiej ręce trzymała papierosa co chwila się nim zaciągając. Nie zwracała uwagi na to czy ktoś coś do niej mówił. Olewała wszystko. Wpatrywała się w sufit, a w jej głowie powstawały wymyślone  i dziwne obrazy. Nawet nie zauważyła, gdy szklanka zrobiła się pusta. Nie zauważyła również tego, że ktoś znowu dolał jej alkoholu. Pozostała czwórka towarzystwa urządziła sobie mini-imprezę. Nicole całowała się z Kelly będąc pewną, że wymienia czułości ze swoim chłopakiem Georgem. Pozostałe dwie osoby tańczyły przy głośnej muzyce, a raczej wykonywały ruch tańco- podobne. Przez alkoholowe upojenie piątka znajomych postanowiła opuścić mieszkanie.
Pierwsza dwójka, czyli Clove i George zbiegli po schodach potykając się o nogi i będąc już na dworze dalej tańczyli. Nicole i Kelly szły powoli obijając się o ścianę, albo barierę schodów.
Ostatnia schodziła Angelika. Kręciło jej się w głowie i wcale nie czuła się dobrze. Mocno ściskała balustradę żeby nie spaść ze schodów. Nie było jej wcale do śmiechu i chciało jej się tylko wymiotować. Na ostatnich dwóch schodkach potknęła się i upadała, próbowała wstać ale po kilku nieudanych próbach zrezygnowała. Siedziała naprzeciwko mieszkania jakiś przypadkowych ludzi
i patrzyła się w ścianę, jakby mogło to coś zmienić. Po kilkunastu minutach pozostałe towarzystwo wróciło na klatkę schodową. Dziewczyna położyła wskazujący palec na ustach dając znak, że wszyscy mają być cicho. Nikt niestety nie zwrócił na to uwagi. Nie minęła chwila, a w drzwiach mieszkania pojawił się młody mężczyzna. Angelika mimo zamroczonego umysłu wiedziała, że właśnie wpakowała się w kolejne tarapaty. Wstała i próbując udawać że nie tknęła alkoholu podeszła do sąsiada Nicole. Jej starania zmarnowały się, gdy zwymiotowała prosto pod nogi nauczyciela.
*
Cała piątka trzeźwiała właśnie na komisariacie policji w Dublinie. Do budynku wbiegła zdenerwowana Jose Morgan. Kiedy tylko zauważyła Angelikę podeszła do niej i szarpnęła za ramię żeby ta wstała. Dziewczyna niebezpiecznie się zachwiała i musiała podeprzeć się ściany.
-Moja droga, mocno mi podpadłaś. Wracamy!- Angelika ostatni raz zamglonym wzrokiem popatrzyła na ściany komisariatu. Potem ostudziło ją chłodne, nocne powietrze.
*
-Przepraszam, Jose- to były pierwsze słowa Angeliki po wytrzeźwieniu. Był sobotni ranek. Jose stała przy kuchni i smażyła jajecznicę na śniadanie.
-Dużo nie zdziałasz przeprosinami- odpowiedziała.
-To co mam zrobić? Jose naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło!- zagryzła wargę nie wiedząc co dalej ma robić.
-Nie chciałaś żeby co wyszło? Nie chciałaś się upić, czy nie chciałaś trafić na komisariat… Gdybyś miała więcej szczęścia, to byś wytrzeźwiała u Nicole, a ja bym nic nie wiedziała. Więc zdecyduj się, czego nie chciałaś- zasmucona Angelika usiadła na krześle i czekała na śniadanie. Posiłek przebiegł w ciszy,
a kiedy Angelika skończyła nie zaczekała tak jak miała w zwyczaju na Jose. Włożyła brudny talerz i kubek po kawie do zmywarki, po czym zamknęła się w swoim pokoju puszczając głośno płytę Joan Jett. Karciła się w myślach za swoją głupotę. Nie wiedziała, jak pokaże się w szkole, na lekcji. Wiedziała że zawiniła, a Jose nie szybko jej to wybaczy. Zanim ponownie zdobędzie zaufanie opiekunki będzie musiała się bardzo starać i pokazywać, że jej zależy. Bo nie wiele brakowało,
a umieściliby Angelikę w poprawczaku. Leżała na łóżku próbując złożyć pojedyncze urywki zdarzeń z wczorajszego dnia w jedną całość.

Najpierw wszyscy się upiliśmy. Później Nicole, Kelly, Clove i George’owi zachciało się wyjść na dwór. Wyszliśmy. A raczej oni wyszli, bo ja po upadku z dwóch ostatnich schodków na pierwszym piętrze nie potrafiłam się podnieść. Siedziałam i czekałam. A potem oni wrócili i niemiłosiernie krzyczeli. Próbowałam ich uciszyć, ale mnie nie słyszeli. Więc wstałam. A wtedy on wyszedł. Patrzył na mnie,
i choć wiedziałam że on zdaje sobie sprawę z mojej nietrzeźwości próbowałam udawać, że nie jestem taka jaka jestem. I nie wyszło. Gdyby nie jego refleks, to zwymiotowałbym na jego buty.
A potem… potem to wszystko działo się szybko i nim się obejrzałam, siedziałam w radiowozie.

Kolejny dzień w szkole nie zapowiadał nic dobrego. Angelika szła do szkoły jak na ścięcie, bo pierwsza lekcja- czyli francuskie nie oznaczała nic dobrego. Pokazała Austinowi swoją całą złą stronę. A nie dała się poznać od tej lepszej. Zapowiadało się na to, że ten rok z francuskim również nie będzie dobry.
Uratował ją dyrektor placówki który osobiście podszedł do Angeliki i wezwał ją do swojego gabinetu.
Będąc już tam zauważyła obcego mężczyznę. Nie był to żaden z nauczycieli, nie wyglądał też na szkolnego konserwatora. Kiedy dyrektor zauważyła zaciekawione spojrzenie Angeliki ocknął się.
-Angeliko, to jest Paul Bennet. Twój szkolny psycholog. Będzie miała z nim zajęcia trzy razy w tygodniu po lekcjach- nastolatka powstrzymywała się od głośnego przeklnięcia. Po raz kolejny jej wzrok powędrował na psychologa.
-Jamie Austin zwolnił cię z dzisiejszej lekcji, więc pójdziemy do mojego gabinetu i się trochę poznamy- sympatycznym uśmiechem Paul zdobył u Angeliki minimalne zaufanie. Dziewczyna posłusznie wstała i uprzednio żegnając się z dyrektorem wyszła z pomieszczenia.
W przytulnym szkolnym pokoju na jakiś czas należącym do Paula cicho grała jazzowa muzyka, a ciemno brązowe meble ładnie kontrastowały z jasnym dywanem. Angelika przysiadła na skórzanej kanapie i z zainteresowaniem spojrzała na psychologa który szukał czegoś w szafce.
-Ciasteczko?- spytał wysuwając do dziewczyny rękę w której trzymał pudełko ze słodkościami.
-Nie- pokręciła głową.- Nie lubię wiórek kokosowych… tak nieprzyjemnie wchodzą w zęby.
-Ja też nie lubię. Dlatego pytałem czy chcesz- puścił oczko do Angeliki, a ona się zaśmiała.- To może masz ochotę na kawę, harbetę, sok…?
-Nie, dzięki... A tak właściwie to po co szkoła cię wynajęła?- zapytała gdy pytanie nasunęło się do jej głowy.
-Właściwie poprosiła mnie jedna osoba. Słyszałem że masz dużo problemów, i chcę ci pomóc.
-Nikt mi nie pomoże, proszę pana. Nie lubię psychologów… starają się pomagać na siłę, i nie rozumieją. Nie pomoże mi pan- zwróciła się z żalem do Benneta.
-Ja wiem co ty przeżyłaś. I może nie przeżyłem dokładnie tego samego, ale wiem co czujesz. Nie myśl że tylko ty masz źle. Mogło zdarzyć się coś o wiele gorszego choć nie mówię, że to co cię spotkało jest byle czym. I mów mi Paul- Angelika pokiwała głową i dalej wsłuchiwała się w słowa mężczyzny siedzącego naprzeciwko niej.- Jeżeli to sprawi że zdasz sobie sprawę o problemach innych, opowiem ci co mnie spotkało. Chcesz?


Przepraszam za to opóźnienie, ale jak niektórzy wiedzą lub nie
- mam obecnie dużo na głowie.
Kolejny rozdział będzie w nietypowej formie, 
bo nie będzie jako "Rozdział 4", 
ale jako "Historia Paul'a" (Dla Madź <3)  
Taki one shoot :D 
Dziękuję za komentarze i proszę komentujcie,
 bo to bardzo mnie motywuje i w pewnym sensie dodaje weny! :)