niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 4


-Jose!- wołała chodząc po mieszkaniu.- Jose! Do jasnej ciasnej… gdzie ty jesteś?!- krzyknęła ponownie nie mogąc znaleźć kobiety.
-Nie krzycz, Angie… jestem- Jose wyszła z łazienki i podeszła do Angeliki.- Chciałaś coś?
-Idę do Nicole, zaprosiła mnie na noc. Mogę iść, prawda?- spytała, chociaż ton jej głosu mówił, że tylko się upewnia.
-No możesz…- kobieta westchnęła cicho wiedząc, że i tak nie zatrzyma dziewczyny.- Tylko żadnego alkoholu!- dodała, gdy Angelika pobiegła do swojego pokoju chcąc się przygotować.
Do podręcznej torby wrzuciła jakieś spodnie i bluzkę na zmianę, paczkę papierosów i butelkę wody.
Wsunęła na siebie czarne skórzane spodnie, a na górę zarzuciła cienką czarną i prześwitującą bluzkę na grubych ramiączkach. Włosy jak zwykle związała w wysoką kitkę. Gdy na nogach miała już czarne lity a na ramionach skórzaną kurtkę była już całkowicie gotowa. Na ramię założyła tylko torbę i krzycząc szybkie „do zobaczenia” wybiegła z domu. Wychodząc na dwór od razu buchnęło w nią zimne powietrze. Kurtkę zapięła pod samą szyję a zaraz potem wyciągnęła fajki. Przez kilka minut chodziła po przystanku i powoli wypalała jednego papierosa.
Widząc nadjeżdżający autobus rzuciła używkę na ziemię i weszła do środka zajmując miejsce na samym końcu przy oknie. W słuchawkach rozbrzmiewała głośna i ostra muzyka która zajmowała myśli nastolatki. Zmierzając do bloku w którym mieszkała jej koleżanka zauważyła znajome auto. Widziała już je gdzieś, ale nie mogła skojarzyć. Ta sama tablica rejestracyjna, tak samo zdarty lakier na bagażniku… Mimo wszystkich szczegółów nie mogła sobie przypomnieć, gdzie widziała pojazd.
Zignorowała myśli i poszła dalej. Gdy Angelika znalazła się na klatce schodowej szybko wbiegła po schodach na trzecie piętro chcąc rozgrzać zziębnięte ciało.

Razem z Nicole, oraz trójką innych znajomych siedziała na dywanie i piła kolejne szklanki wypełnione przeróżnym alkoholem. W drugiej ręce trzymała papierosa co chwila się nim zaciągając. Nie zwracała uwagi na to czy ktoś coś do niej mówił. Olewała wszystko. Wpatrywała się w sufit, a w jej głowie powstawały wymyślone  i dziwne obrazy. Nawet nie zauważyła, gdy szklanka zrobiła się pusta. Nie zauważyła również tego, że ktoś znowu dolał jej alkoholu. Pozostała czwórka towarzystwa urządziła sobie mini-imprezę. Nicole całowała się z Kelly będąc pewną, że wymienia czułości ze swoim chłopakiem Georgem. Pozostałe dwie osoby tańczyły przy głośnej muzyce, a raczej wykonywały ruch tańco- podobne. Przez alkoholowe upojenie piątka znajomych postanowiła opuścić mieszkanie.
Pierwsza dwójka, czyli Clove i George zbiegli po schodach potykając się o nogi i będąc już na dworze dalej tańczyli. Nicole i Kelly szły powoli obijając się o ścianę, albo barierę schodów.
Ostatnia schodziła Angelika. Kręciło jej się w głowie i wcale nie czuła się dobrze. Mocno ściskała balustradę żeby nie spaść ze schodów. Nie było jej wcale do śmiechu i chciało jej się tylko wymiotować. Na ostatnich dwóch schodkach potknęła się i upadała, próbowała wstać ale po kilku nieudanych próbach zrezygnowała. Siedziała naprzeciwko mieszkania jakiś przypadkowych ludzi
i patrzyła się w ścianę, jakby mogło to coś zmienić. Po kilkunastu minutach pozostałe towarzystwo wróciło na klatkę schodową. Dziewczyna położyła wskazujący palec na ustach dając znak, że wszyscy mają być cicho. Nikt niestety nie zwrócił na to uwagi. Nie minęła chwila, a w drzwiach mieszkania pojawił się młody mężczyzna. Angelika mimo zamroczonego umysłu wiedziała, że właśnie wpakowała się w kolejne tarapaty. Wstała i próbując udawać że nie tknęła alkoholu podeszła do sąsiada Nicole. Jej starania zmarnowały się, gdy zwymiotowała prosto pod nogi nauczyciela.
*
Cała piątka trzeźwiała właśnie na komisariacie policji w Dublinie. Do budynku wbiegła zdenerwowana Jose Morgan. Kiedy tylko zauważyła Angelikę podeszła do niej i szarpnęła za ramię żeby ta wstała. Dziewczyna niebezpiecznie się zachwiała i musiała podeprzeć się ściany.
-Moja droga, mocno mi podpadłaś. Wracamy!- Angelika ostatni raz zamglonym wzrokiem popatrzyła na ściany komisariatu. Potem ostudziło ją chłodne, nocne powietrze.
*
-Przepraszam, Jose- to były pierwsze słowa Angeliki po wytrzeźwieniu. Był sobotni ranek. Jose stała przy kuchni i smażyła jajecznicę na śniadanie.
-Dużo nie zdziałasz przeprosinami- odpowiedziała.
-To co mam zrobić? Jose naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło!- zagryzła wargę nie wiedząc co dalej ma robić.
-Nie chciałaś żeby co wyszło? Nie chciałaś się upić, czy nie chciałaś trafić na komisariat… Gdybyś miała więcej szczęścia, to byś wytrzeźwiała u Nicole, a ja bym nic nie wiedziała. Więc zdecyduj się, czego nie chciałaś- zasmucona Angelika usiadła na krześle i czekała na śniadanie. Posiłek przebiegł w ciszy,
a kiedy Angelika skończyła nie zaczekała tak jak miała w zwyczaju na Jose. Włożyła brudny talerz i kubek po kawie do zmywarki, po czym zamknęła się w swoim pokoju puszczając głośno płytę Joan Jett. Karciła się w myślach za swoją głupotę. Nie wiedziała, jak pokaże się w szkole, na lekcji. Wiedziała że zawiniła, a Jose nie szybko jej to wybaczy. Zanim ponownie zdobędzie zaufanie opiekunki będzie musiała się bardzo starać i pokazywać, że jej zależy. Bo nie wiele brakowało,
a umieściliby Angelikę w poprawczaku. Leżała na łóżku próbując złożyć pojedyncze urywki zdarzeń z wczorajszego dnia w jedną całość.

Najpierw wszyscy się upiliśmy. Później Nicole, Kelly, Clove i George’owi zachciało się wyjść na dwór. Wyszliśmy. A raczej oni wyszli, bo ja po upadku z dwóch ostatnich schodków na pierwszym piętrze nie potrafiłam się podnieść. Siedziałam i czekałam. A potem oni wrócili i niemiłosiernie krzyczeli. Próbowałam ich uciszyć, ale mnie nie słyszeli. Więc wstałam. A wtedy on wyszedł. Patrzył na mnie,
i choć wiedziałam że on zdaje sobie sprawę z mojej nietrzeźwości próbowałam udawać, że nie jestem taka jaka jestem. I nie wyszło. Gdyby nie jego refleks, to zwymiotowałbym na jego buty.
A potem… potem to wszystko działo się szybko i nim się obejrzałam, siedziałam w radiowozie.

Kolejny dzień w szkole nie zapowiadał nic dobrego. Angelika szła do szkoły jak na ścięcie, bo pierwsza lekcja- czyli francuskie nie oznaczała nic dobrego. Pokazała Austinowi swoją całą złą stronę. A nie dała się poznać od tej lepszej. Zapowiadało się na to, że ten rok z francuskim również nie będzie dobry.
Uratował ją dyrektor placówki który osobiście podszedł do Angeliki i wezwał ją do swojego gabinetu.
Będąc już tam zauważyła obcego mężczyznę. Nie był to żaden z nauczycieli, nie wyglądał też na szkolnego konserwatora. Kiedy dyrektor zauważyła zaciekawione spojrzenie Angeliki ocknął się.
-Angeliko, to jest Paul Bennet. Twój szkolny psycholog. Będzie miała z nim zajęcia trzy razy w tygodniu po lekcjach- nastolatka powstrzymywała się od głośnego przeklnięcia. Po raz kolejny jej wzrok powędrował na psychologa.
-Jamie Austin zwolnił cię z dzisiejszej lekcji, więc pójdziemy do mojego gabinetu i się trochę poznamy- sympatycznym uśmiechem Paul zdobył u Angeliki minimalne zaufanie. Dziewczyna posłusznie wstała i uprzednio żegnając się z dyrektorem wyszła z pomieszczenia.
W przytulnym szkolnym pokoju na jakiś czas należącym do Paula cicho grała jazzowa muzyka, a ciemno brązowe meble ładnie kontrastowały z jasnym dywanem. Angelika przysiadła na skórzanej kanapie i z zainteresowaniem spojrzała na psychologa który szukał czegoś w szafce.
-Ciasteczko?- spytał wysuwając do dziewczyny rękę w której trzymał pudełko ze słodkościami.
-Nie- pokręciła głową.- Nie lubię wiórek kokosowych… tak nieprzyjemnie wchodzą w zęby.
-Ja też nie lubię. Dlatego pytałem czy chcesz- puścił oczko do Angeliki, a ona się zaśmiała.- To może masz ochotę na kawę, harbetę, sok…?
-Nie, dzięki... A tak właściwie to po co szkoła cię wynajęła?- zapytała gdy pytanie nasunęło się do jej głowy.
-Właściwie poprosiła mnie jedna osoba. Słyszałem że masz dużo problemów, i chcę ci pomóc.
-Nikt mi nie pomoże, proszę pana. Nie lubię psychologów… starają się pomagać na siłę, i nie rozumieją. Nie pomoże mi pan- zwróciła się z żalem do Benneta.
-Ja wiem co ty przeżyłaś. I może nie przeżyłem dokładnie tego samego, ale wiem co czujesz. Nie myśl że tylko ty masz źle. Mogło zdarzyć się coś o wiele gorszego choć nie mówię, że to co cię spotkało jest byle czym. I mów mi Paul- Angelika pokiwała głową i dalej wsłuchiwała się w słowa mężczyzny siedzącego naprzeciwko niej.- Jeżeli to sprawi że zdasz sobie sprawę o problemach innych, opowiem ci co mnie spotkało. Chcesz?


Przepraszam za to opóźnienie, ale jak niektórzy wiedzą lub nie
- mam obecnie dużo na głowie.
Kolejny rozdział będzie w nietypowej formie, 
bo nie będzie jako "Rozdział 4", 
ale jako "Historia Paul'a" (Dla Madź <3)  
Taki one shoot :D 
Dziękuję za komentarze i proszę komentujcie,
 bo to bardzo mnie motywuje i w pewnym sensie dodaje weny! :)

2 komentarze:

  1. Ja cie po prostu kocham, wielbię, uwielbiam.. Zanim coś o rozdziale, to chce powiedzieć: Ja chce JUŻ moją historię Bennet'a! <3 Ja kocham tego mojego dupeczka <3
    Rozdział.. Austin wezwał gliny? Co za dupek lol xD Nie wierze że wkręciłam taki wątek. Paul, psycholog szkolny który jest żeby pomóc Angelice. Pewnie to zasługa Austina? Mam kilka "pomysłow" jak zamierzasz to rozwinąć ale z drugiej strony, nie mam pojęcia jak to się dalej potoczy! Ale już mi się to bardzo podoba. Bo im więcej Austina i Bennet'a tym lepiej <3 A coś czuję, dużo się będzie dziać he? Swoją drogą, skąd Paul wie co spotkało Angelike? No bo chyba nie od Austina? -.-' Swoją drogą chyba mało kto wie o co chodzi? Tak ze szkoły? jeju jak ja cie kocham za to! Piszesz. niby wiadomo o co chodzi ale nie wiadomo do końca xD
    Wracając: Wiesz że kocham tego bloga? Wielbie go jak Boga albo i jeszcze bardziej. Jest, na prawdę, moim uzależnieniem. Nie wiem czemu, ale nie wyobrażam sobie żeby np. ktoś go skasował. No chyba bym się zabiła. Jak nie ma długo notki, to czytam wszystko od nowa. Historia tocząca się swoim własnym torem, tempem. Niby coś zwykłego, o ludziach którzy tak na prawdę znajduję się gdzies obok. A jednak, tak wspaniała. Wiem że to tak głupio brzmi, tak nijak (?) ale nie ma innych słów które to opiszą. Kocham tego bloga, tych bohaterów i tą autorkę. To mój własny narkotyk. Wersja limitowana w ilości: 1. - Mój. Tylko mój <3
    Nie wiem jak przeżyję do 17?! O.O
    Ale chyba będę musiała dać radę..
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem nowości u ciebie. Czas mnie goni, jestem zawalona robotą i ogólnie nie mam czasu. Zapracowana ja. YHM.
    Podczas czytania rzucił mi się w oczy błąd: "piłą kolejne szklanki wypełnione przeróżnym alkoholem." - powinno być "piła"
    :)
    Haha, biedna Angelika! Tak to jest, jak sie przedawkuje alkohol! Scena na klatce schodowej - boska! XD Zły Austin narobił kłopotów dziewczynie! :P
    Czyżby ten Paul naprawdę chciał pomóc dziewczynie? Być może sesje z nim jej pomogą? Omg, jestem tego strasznie ciekawa!
    Rozdział mi się strasznie podobał. Mówiłam ci już, że jesteś bardzo utalentowana? No, to teraz już wiesz, bo taka jest prawda. :)
    Jejku, wybacz mi taki rozmemłany i gówniany komentarz. Ale jestem strasznie zmęczona i nie mam na nic ochoty. Wybacz! Idę czytać one shoota o Paul`u :)

    OdpowiedzUsuń