sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 5

Przez kolejny tydzień Angelika zbierała się sama w sobie żeby podziękować Jamiemu. Czy był tego świadomy, czy nie- pomógł Angelice i to bardzo. Dziewczyna z przyjemnością chodziła do Paula po lekcjach i nie żałowała "straconego" czasu. Po kolejnej rozmowie z psychologiem w końcu postanowiła zajrzeć do nauczyciela. W ręce ściskała ozdobną torebkę do której włożyła prezent dla Jamiego. Zapukała do drzwi gabinetu nauczyciela i czekała aż mężczyzna otworzy jej drzwi albo da znak, że może wejść Po chwili stał przed nią. Angelika już wcześniej na lekcji francuskiego zauważyła, że tego dnia był zmęczony i smutny.
-Dzień dobry- powiedziała szybko czując jak stres opanowuje całe jej ciało.
-Dzień dobry, chciałaś coś? Już miałem wychodzić- odpowiedział. Dopiero teraz zauważyła że był już ubrany w czarny elegancki płaszcz.
-Tak, ale to tylko chwilę... ja chciałam panu podziękować- w tym momencie wysunęła rękę dając prezent panu Austinowi.
-Em... dziękuję. A za co to? Nie bardzo wiem...
-Bo to pan załatwił żeby Paul rozmawiał ze mną, i to mi pomogło, bardzo. I to dzięki panu... ja chciałam podziękować tylko- z niecierpliwością wpatrywała się w torebkę mając nadzieję że Jamie zobaczy prezent przy niej. Nauczyciel zobaczył wzrok dziewczyny i zatrzymał się w miejscu wyciągając podarunek od dziewczyny.
-Listy Johna Lennona?- obracał książkę w ręce i szczegółowo oglądał jej okładkę.
-Na jednej lekcji miał pan koszulkę z Beatlesami, więc pomyślałam że chyba się panu spodoba...- odpowiedziała niepewnie.
-Dziękuję Angie, wybacz ale muszę jechać- lekki uśmiech pojawił się na zmęczonej twarzy Jamiego.- Dowidzenia.
*

Gdy zamknęła za sobą drzwi przy jej nogach od razu pojawiła się piątka małych dzieci w wieku przedszkolnym.
-Angie, jak ostatnio pobierali mi krew to nie płakałam- drobna dziewczynka usiadła na kolanach nastolatki i przytuliła ją.
-To wspaniale kochanie!- uśmiechnęła się szeroko do Laury, bo tak miała na imię mała pacjentka, po czym połaskotała ją. Dopiero po kilkunastu minutach zauważyła jeszcze jedno dziecko. Chłopiec siedział pod ścianą tyłem do ludzi i nie zwracał na nikogo uwagi, i jedyne co Angelika zauważyła to bandaże owinięte wokół jego nadgarstków i głowy.
-Laura, kim jest ten chłopczyk?- szeptem zwróciła się do dziewczynki i ruchem głowy wskazała na dziecko.
-Jest w szpitalu od wczoraj, ale dopiero dzisiaj przyszedł do świetlicy. Wczoraj dużo spał. 
I z nikim nie chce rozmawiać.
-Może ze mną pogada, co? Pobaw się z innymi słońce- ucałowała delikatne czółko Laury i podeszła do chłopca. Najpierw usiadła obok niego i nic nie mówiła tylko patrzyła w jego twarz. Miał zamknięte oczy, wydawało się że marze o czymś. Po chwili otworzył je i spojrzał na Angelikę która przyjaźniej się do niego uśmiechnęła.
-Jestem Angelika. A ty jak masz na imię kochanie?- ciepły głos powędrował w stronę chłopczyka który dalej patrzył się na twarz nastolatki.
-Mam na imię Freddie. I mam przyjaciela, wiesz? A ty masz przyjaciela?- pytania wypłynęły z ust chłopca i sprawiły że uśmiech na twarzy Angeliki poszerzył się.
-Tak. Ja też mam przyjaciela. A gdzie jest twój?
-Został w moim pokoju. Pielęgniarka powiedziała że go nie ma, ale on tam jest. I tam został, więc teraz jest sam.
-To może pójdziemy go odwiedzić?- spytała zdając sobie sprawę, że przyjaciel istnieje tylko w wyobraźni chłopca. W odpowiedzi Freddie pokiwał głową, a gdy oboje kierowali się do wyjścia złapał Angelikę za rękę.

-Jest nieśmiały, ale zaraz się pewnie odezwie. Kiedy są inni ludzie on jest niewidzialny- odezwał się ponownie gdy siedział na swoim szpitalnym łóżku a obok niego na krześle siedziała Angelika.
-A jak ma na imię twój przyjaciel, Freddie?
-Dean. Cześć Dean- powiedział w pustą przestrzeń.
-Dean? Ten Dean?- Angelika udała wielkie zdziwienie i wyglądała jakby właśnie coś sobie przypomniała.- Freddie, mamy chyba wspólnego przyjaciela.
-Czy twój przyjaciel Dean też ma czarne loczki i niebieskie oczy? Angelika!- chłopiec wykrzyknął zachwycony i rękoma zakrył sobie buzię- Masz takie same oczy jak Dean! Jesteś aniołkiem jak Dean i on ciebie przysłał do mnie!- Angelika poczuła łzy w oczach w  momencie kiedy Freddie mocno objął ją swoimi chudymi i drobnymi ramionami. Uwielbiała spędzać czas z dziećmi szpitalu ale wiedziała, że to z Freddiem połączyła ją głębsza więź. 
Również otoczyła swoimi ramionami chłopca i pozwoliła jednej samotnej łzie spłynąć po policzku.
-Nie płacz, Angie...- powiedział cicho odsuwając się od dziewczyn jednocześnie ścierając łzę swoją rączką.
-Nie płaczę- odszepnęła i przykryła dłoń Freddiego swoją. Wyszła dopiero wtedy, kiedy pielęgniarka wygoniła ją oznajmiając że jest już późno. Angelika wróciła do domu radosna jak nigdy. Nawet Jose  odpuściła Angelice kazania na temat późnego wracania do domu.

"Później okazało się że Freddie jest autystycznym dzieckiem. Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło" W nocy obudził ją głos Paula dudniący w jej głowie. "Freddie jest autystycznym dzieckiem".
Freddie, ten Freddie ze szpitala. Też był chory na autyzm. "Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło". Trafił do szpitala. Pewnie po ataku.
Nie mogła uwierzyć że właśnie poznała siostrzeńca Paula. Kolejnego dnia zamierzała pójść do szpitala i sprawdzić to. 
Kolejnego dnia z niecierpliwością oczekiwała końca lekcji. Momentami miała ochotę wybiec ze szkoły i  pognać prosto do szpitala żeby przekonać się czym a rację. Przeszkodę stanowiły również zajęcia z Paulem, których tego dnia koniecznie chciała uniknąć. Na jej szczęście z samego rana od psychologa dostała wiadomość, że spotkanie się nie odbędzie.
Do końca lekcji został jej tylko francuski. Przyglądała się nauczycielowi zauważając kolejną zmianę. Jamie Austin wydawał się być jeszcze bardziej przygnębiony. Oczy były przekrwione, na twarzy widniał kilkudniowy zarost, a ręce trzęsły się przy każdym ruchu. Mężczyzna z cichym westchnieniem opadł na fotel i na chwilę ukrył twarz w dłoniach.
-Róbcie co chcecie tylko bądźcie cicho...- cała klasa automatycznie schowała książki do swoich plecaków i siadając w swoich "kółkach adoracji" cicho dyskutowali na przeróżne tematy. Jedynie Angelika siedziała samotnie czytając sobie książkę i jednocześnie obserwując Jamiego. Dyskretnie zaobserwowała że co jakiś czas Jamiemu zaczynała drżeć warga, a ten nerwowo ją zagryzał próbując się nie rozkleić. Ukradkowe patrzenie nauczyciela i lektura pochłonęły Angeliką tak bardzo że nie zauważyła kiedy cała lekcja upłynęła. Szybkim ruchem wrzuciła książkę do torby i wybiegła z klasy jako pierwsza. Chcąc nie chcąc musiała zajrzeć do domu żeby pokazać się Jose i szybko przełknąć dwa kęsy obiadu. Rzuciła opiekunce tylko hasło 
że idzie do szpitala i nie czekając na jej reakcję wypadła z mieszkania jak torpeda w pośpiechu zakładając kurtkę. Zdyszana i z wyraźnymi rumieńcami na policzkach weszła do szpitala. Szybki oddech oznaczał że przez całą drogę biegła. Pamiętając w którym pokoju leżał Freddie udała się w stronę schodów i chwilę później stała pod salą w której znajdował się chłopiec. 
Jej ręka już leżała na klamce i była gotowa do otworzenia drzwi, gdy jedna rzecz ją wyrwała z głębokiego zamyślenia. Przy łóżku dziecka siedział zapłakany Jamie Austin. Uśmiechał się, ale płakał. Angelika nic nie rozumiejąc zerknęła na tabliczkę pacjenta na którą dzień wcześniej nie popatrzyła. Fred Austin. Austin. Nazwisko huczało jej w głowie. "Freddie jest autystyczny", "do dziś odczuwamy skutki tego co się stało" "nie wiem z kim ma dziecko do dzisiaj". Trzy zdania. Angelika kojarząc wszystkie fakty zrozumiała. Paul ma siostrę. Jego siostra ma dziecko. Ma dziecko z Jamiem. Paul ją okłamał. Stała i patrzyła przez szybę na dziecko które nie było niczego świadome. Niespodziewane Freddie zerknął w jej stronę. Uśmiechnął się szeroko i zaczął machać. Wzrok Jamiego również powędrował tam gdzie stała Angelika. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Uciec? Jamie uznałby ją za tchórza. Stać i dale gapić się jak jakaś idiotka? Postanowiła zadziałać. Wzięła głęboki wdech i pewnym krokiem weszła do sali. Freddie od razu rzucił się w jej ramiona a Angelika zapominając o obecności nauczyciela zakręciła chłopca wokół własnej osi.
-Cześć aniołku, co słychać u ciebie?- usiadła na krześle a gdy mały Austin usadowił się na jej kolanach zadała pytanie.
-To ty jesteś aniołkiem, Angie- odparł naciskając na drugie słowo.- Ja jestem tylko Freddie.
-Jesteś moim aniołkiem Freddie- uśmiechnęła się do niego i automatycznie wzrok powędrował w stronę Jamiego. Dalej siedział na krześle przy łóżku i z wypisanym zdumieniem na twarzy obserwował Angelikę. Tę Angelikę którą pierwszy raz widział w parku. Tę Angelikę którą przyłapał kiedy się upiła. Tę pyskatą dziewczynę która nie bała się mu powiedzieć co myśli. Ta dziewczyna właśnie szczerze uśmiechała się do jego syna. Do jego kochanego syna.
-Angie... Dean mi powiedział że bardzo mnie kochasz- Freddie mówiąc to ziewnął.
-Kocham cię bardzo mocno- szepnęła jednocześnie wstając. Dalej trzymając go na rękach powolnym krokiem dotarła do łóżku i delikatnie ułożyła tam chłopca.
-Zaśpiewaj mi... Zaśpiewaj mi do spania- powiedział przecierając oczy piąstkami.
-Dobrze- Angelika zamknęła oczy przypominając sobie kołysankę.

Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij

Przełknęła ślinę i pozbywając się wspomnień śpiewała dalej.

A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie

Głos mimowolnie jej zadrżał. Zacisnęła ręce w pięści wbijając paznokcie w skórę.

Jak wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo ......

Łza spłynęła po policzku. Głos się załamał a przed oczami Angeliki przewijały się wspomnienia.

Uwierz tak bardzo kocham cię

Zakończyła i spojrzała na spokojną twarz Freddiego która pogrążona była w spokojnym śnie.
Nie mogąc dłużej wytrzymać ukryła twarz w dłoniach i cicho płakała.

Przyznam szczerze, że rozdział w miarę mi się podoba :) Końcówka z kołysanką trochę zagmatwana i niewyjaśniona, ale w 6 albo 7 rozdziale to się wyjaśni. Pozostałe "tajemnice" rozdziałowe też będą wyjaśnione :D
I na koniec, mały spoiler tego co będzie w kolejnych rozdziałach, szczerze nie wiem dokładnie w którym ;)
+Wesołych Świąt


-Popatrz mi w oczy, Angelika- para niebieskich tęczówek, które w wyniku płaczu zdawały się mieć krystaliczny kolor zwróciły się w stronę twarzy mężczyzny. 
(...)Obserwował jak jedna samotna łza gromadzi się w kąciku oka żeby zaraz szybko spłynąć po policzku. Nim zdążyła skapnąć na ziemię starł ją kciukiem. 
Otrząsnął się gdy poczuł jak mocno szybko i głośno bije serce i jak pali go skóra. Koniuszkiem języka przejechał po spierzchniętych wargach po czym szybko zamrugał powiekami tak jakby przebudził się z transu. Im dłużej wpatrywał się w twarz Angeliki tym bardziej nasilało się bicie serca, jeszcze mocniej i boleśniej parzyła go skóra a w ustach tak jakby ciągle zasychało.
-Coś się stało?- głos docierał jakby z daleka. W uszach dudniło mu bijące serce. Powoli pokręcił głową jakby nadal zastanawiał się nad swoją odpowiedzią. Próbował nacieszyć umysł widokiem. Prawie czarne długie włosy ułożony w nieładzie, piękne  oczy... gdy jego wzrok dotarł do pełnych malinowych ust miał wrażenie że zachłysnął się powietrzem. Była piękna.

PS. Komentujcie :)
PS2. Musiałam wcisnąć Listy Johna Lennona jako prezent dla Austina :D btw. nie wiedziałam co innego Angie mogłaby mu dać ;)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Historia Paula


-Miałem wspaniałe dzieciństwo- zaczął mówić kiedy Angelika wygodnie siedziała na kanapie a w ręce trzymała filiżankę z herbatą.- A przynajmniej zawsze tak mi się wydawało. Mieszkałem razem z siostrą i rodzicami na obrzeżach Dublina. Mieliśmy duży dom i niczego nam brakowało- na chwilę przerwał. Ze spokojem obserwował Angelikę. Dziewczyna była wyraźnie zainteresowana jego opowieścią.- Jak już mówiłem, zdawało mi się że miałem idealne dzieciństwo. Później się okazało że wcale takie nie było. Rodzice się znienawidzili i całkiem dobrze ukrywali przed nami swoje konflikty. Kiedy mieli ochotę się na siebie powydzierać to kładli nas wcześniej spać a później zamykali się w salonie, albo wysyłali nas na weekend do babci.
Kłótnię rodziców pierwsza odkryła moja siostra, kiedy ja miałem piętnaście, a ona trzynaście lat. Któregoś dnia wróciła wcześniej do domu i została świadkiem jak mój tata uderzył mamę. Su uciekła z domu a ja szukałem jej przez dwa dni. Znalazłem ją u mojego przyjaciela- znowu zrobił pauzę. Zastanawiał się, czy ma jej mówić. Jeżeli źle zareaguje na tę wiadomość i ucieknie z gabinetu? Postanowił zaryzykować.- Tym przyjacielem był i jest Jamie Austin- na twarzy Angeliki pojawił się szok. Zamrugała kilkakrotnie powiekami żeby coś zrozumieć.
-To on ciebie poprosił… prawda? Żebyś ze mną porozmawiał…- wyszeptała cicho, tak że Paul ledwie ją usłyszał.
-Nie miej mu tego za złe. On jest naprawdę dobry- powiedział spokojnie, a kiedy dziewczyna mu nie odpowiedziała wrócił do swojej historii.- Su nie chciała wracać. Taki widok dla trzynastolatki to wielki uraz w psychice. Wiek nawet nie ma znaczenia… to zawsze zapadnie w pamięć kiedy zauważysz że twój ojciec uderzył matkę. Później było gorzej. Rodzice wiedząc, że ich „sekret” wyszedł na jaw rozwiedli się. A potem wszystko zaczęło się pieprzyć- powiedział dobitnie i po raz trzeci zapadła cisza.-Zamieszkaliśmy z mamą. Oficjalna wersja jest taka że sama się wyprowadziła, a prawdziwa taka, że wyrzucił ją z domu. Su znienawidziła obojga rodziców, ale do ojca miała większe pretensje. Postanowiła zamieszkać z mamą a ja postanowiłem zamieszkać razem z Su. Mieszkaliśmy zwyczajnym mieszkaniu w centrum Dublina. Nic nadzwyczajnego. Prosty blok, mieszkanie dostosowane do trzy-osobowej rodziny… Można by powiedzieć że wszystko się ułożyło, prawda?  Ale zaczęły się problemy ze mną... albo raczej przeze mnie. Nie będę przytaczał teraz tego co zrobiłem, ale moja mama wyrzuciła mnie z domu. Zamieszkałem u Jamiego, chociaż on o niczym nie wiedział. Nadal nie wie co wtedy się stało.
-Okłamałeś najlepszego przyjaciela?- zapytała unosząc lewą brew do góry. Paul westchnął i spuścił wzrok.
-Musiałem. W każdym razie ja mieszkałem u Jamiego, a Su męczyła się z mamą. Kiedy zacząłem studiować wyprowadziłem się do akademika żeby nie siedzieć na głowie Jamiego, chociaż on twierdził że mu nie przeszkadzam. Su miała wtedy siedemnaście lat. I któregoś dnia przyszła do mnie i powiedziała mi że jest w ciąży. 
-Ale chyba nie z tobą...- Angelika zażartowała, jednak widząc nie wesołą minę psychologa zawstydzona spuściła głowę.- Przepraszam...
-Nie wiem z kim ma dziecko do dzisiaj. Ciągle oszczędzałem dla Su. Zrezygnowałem z dodatkowych płatnych zajęć żeby wziąć więcej godzin pracy. Kupowałem tylko rzeczy mi potrzebne, wszystko co mi zostawało odkładałem dla Su. Ciąża nie działała na nią dobrze. Już w siódmym miesiącu wylądowała w szpitalu i do porodu tam leżała. Później okazało się że Freddie jest autystycznym dzieckiem. Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło. I pomyśl że to wszystko przez kłótnie rodziców- dziewczyna siedziała cicho ściskając w dłoni pusty już kubek. W głowie miała chaos przez to co opowiedział jej Bennet. W końcu dotarło do niej, że nie  tylko ona  ma  źle w życiu, że są osoby z pozoru szczęśliwe, a tak naprawdę mają w życiu prawdziwe piekło. 
-Wiesz Paul, raz w tygodniu chodzę do szpitala. Do dzieci...- zaczęła mówić. Też chciała coś przekazać Paulowi.-  Próbuję dać im to czego nie dałam Jane. Staram się dać im coś od siebie... bo nigdy nie wiem ile jeszcze będą żyły. I najsmutniejsze jest to kiedy przychodzę do nich i kogoś brakuje. I tego kogoś nie brakuje  bo wrócił do domu. Brakuje bo ten ktoś zmarł. 
I za każdym razem przeżywam ten sam ból... ten sam kiedy dowiedziałam się że Jane umarła.



Takie króciutkie coś. Mało opisów, ale w sumie Paul robi nam tutaj za narratora... 
Proszę o komentarze. Są dla mnie naprawdę bardzo ważne. 
Motywują i dodają chęci do pisania :)


niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 4


-Jose!- wołała chodząc po mieszkaniu.- Jose! Do jasnej ciasnej… gdzie ty jesteś?!- krzyknęła ponownie nie mogąc znaleźć kobiety.
-Nie krzycz, Angie… jestem- Jose wyszła z łazienki i podeszła do Angeliki.- Chciałaś coś?
-Idę do Nicole, zaprosiła mnie na noc. Mogę iść, prawda?- spytała, chociaż ton jej głosu mówił, że tylko się upewnia.
-No możesz…- kobieta westchnęła cicho wiedząc, że i tak nie zatrzyma dziewczyny.- Tylko żadnego alkoholu!- dodała, gdy Angelika pobiegła do swojego pokoju chcąc się przygotować.
Do podręcznej torby wrzuciła jakieś spodnie i bluzkę na zmianę, paczkę papierosów i butelkę wody.
Wsunęła na siebie czarne skórzane spodnie, a na górę zarzuciła cienką czarną i prześwitującą bluzkę na grubych ramiączkach. Włosy jak zwykle związała w wysoką kitkę. Gdy na nogach miała już czarne lity a na ramionach skórzaną kurtkę była już całkowicie gotowa. Na ramię założyła tylko torbę i krzycząc szybkie „do zobaczenia” wybiegła z domu. Wychodząc na dwór od razu buchnęło w nią zimne powietrze. Kurtkę zapięła pod samą szyję a zaraz potem wyciągnęła fajki. Przez kilka minut chodziła po przystanku i powoli wypalała jednego papierosa.
Widząc nadjeżdżający autobus rzuciła używkę na ziemię i weszła do środka zajmując miejsce na samym końcu przy oknie. W słuchawkach rozbrzmiewała głośna i ostra muzyka która zajmowała myśli nastolatki. Zmierzając do bloku w którym mieszkała jej koleżanka zauważyła znajome auto. Widziała już je gdzieś, ale nie mogła skojarzyć. Ta sama tablica rejestracyjna, tak samo zdarty lakier na bagażniku… Mimo wszystkich szczegółów nie mogła sobie przypomnieć, gdzie widziała pojazd.
Zignorowała myśli i poszła dalej. Gdy Angelika znalazła się na klatce schodowej szybko wbiegła po schodach na trzecie piętro chcąc rozgrzać zziębnięte ciało.

Razem z Nicole, oraz trójką innych znajomych siedziała na dywanie i piła kolejne szklanki wypełnione przeróżnym alkoholem. W drugiej ręce trzymała papierosa co chwila się nim zaciągając. Nie zwracała uwagi na to czy ktoś coś do niej mówił. Olewała wszystko. Wpatrywała się w sufit, a w jej głowie powstawały wymyślone  i dziwne obrazy. Nawet nie zauważyła, gdy szklanka zrobiła się pusta. Nie zauważyła również tego, że ktoś znowu dolał jej alkoholu. Pozostała czwórka towarzystwa urządziła sobie mini-imprezę. Nicole całowała się z Kelly będąc pewną, że wymienia czułości ze swoim chłopakiem Georgem. Pozostałe dwie osoby tańczyły przy głośnej muzyce, a raczej wykonywały ruch tańco- podobne. Przez alkoholowe upojenie piątka znajomych postanowiła opuścić mieszkanie.
Pierwsza dwójka, czyli Clove i George zbiegli po schodach potykając się o nogi i będąc już na dworze dalej tańczyli. Nicole i Kelly szły powoli obijając się o ścianę, albo barierę schodów.
Ostatnia schodziła Angelika. Kręciło jej się w głowie i wcale nie czuła się dobrze. Mocno ściskała balustradę żeby nie spaść ze schodów. Nie było jej wcale do śmiechu i chciało jej się tylko wymiotować. Na ostatnich dwóch schodkach potknęła się i upadała, próbowała wstać ale po kilku nieudanych próbach zrezygnowała. Siedziała naprzeciwko mieszkania jakiś przypadkowych ludzi
i patrzyła się w ścianę, jakby mogło to coś zmienić. Po kilkunastu minutach pozostałe towarzystwo wróciło na klatkę schodową. Dziewczyna położyła wskazujący palec na ustach dając znak, że wszyscy mają być cicho. Nikt niestety nie zwrócił na to uwagi. Nie minęła chwila, a w drzwiach mieszkania pojawił się młody mężczyzna. Angelika mimo zamroczonego umysłu wiedziała, że właśnie wpakowała się w kolejne tarapaty. Wstała i próbując udawać że nie tknęła alkoholu podeszła do sąsiada Nicole. Jej starania zmarnowały się, gdy zwymiotowała prosto pod nogi nauczyciela.
*
Cała piątka trzeźwiała właśnie na komisariacie policji w Dublinie. Do budynku wbiegła zdenerwowana Jose Morgan. Kiedy tylko zauważyła Angelikę podeszła do niej i szarpnęła za ramię żeby ta wstała. Dziewczyna niebezpiecznie się zachwiała i musiała podeprzeć się ściany.
-Moja droga, mocno mi podpadłaś. Wracamy!- Angelika ostatni raz zamglonym wzrokiem popatrzyła na ściany komisariatu. Potem ostudziło ją chłodne, nocne powietrze.
*
-Przepraszam, Jose- to były pierwsze słowa Angeliki po wytrzeźwieniu. Był sobotni ranek. Jose stała przy kuchni i smażyła jajecznicę na śniadanie.
-Dużo nie zdziałasz przeprosinami- odpowiedziała.
-To co mam zrobić? Jose naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło!- zagryzła wargę nie wiedząc co dalej ma robić.
-Nie chciałaś żeby co wyszło? Nie chciałaś się upić, czy nie chciałaś trafić na komisariat… Gdybyś miała więcej szczęścia, to byś wytrzeźwiała u Nicole, a ja bym nic nie wiedziała. Więc zdecyduj się, czego nie chciałaś- zasmucona Angelika usiadła na krześle i czekała na śniadanie. Posiłek przebiegł w ciszy,
a kiedy Angelika skończyła nie zaczekała tak jak miała w zwyczaju na Jose. Włożyła brudny talerz i kubek po kawie do zmywarki, po czym zamknęła się w swoim pokoju puszczając głośno płytę Joan Jett. Karciła się w myślach za swoją głupotę. Nie wiedziała, jak pokaże się w szkole, na lekcji. Wiedziała że zawiniła, a Jose nie szybko jej to wybaczy. Zanim ponownie zdobędzie zaufanie opiekunki będzie musiała się bardzo starać i pokazywać, że jej zależy. Bo nie wiele brakowało,
a umieściliby Angelikę w poprawczaku. Leżała na łóżku próbując złożyć pojedyncze urywki zdarzeń z wczorajszego dnia w jedną całość.

Najpierw wszyscy się upiliśmy. Później Nicole, Kelly, Clove i George’owi zachciało się wyjść na dwór. Wyszliśmy. A raczej oni wyszli, bo ja po upadku z dwóch ostatnich schodków na pierwszym piętrze nie potrafiłam się podnieść. Siedziałam i czekałam. A potem oni wrócili i niemiłosiernie krzyczeli. Próbowałam ich uciszyć, ale mnie nie słyszeli. Więc wstałam. A wtedy on wyszedł. Patrzył na mnie,
i choć wiedziałam że on zdaje sobie sprawę z mojej nietrzeźwości próbowałam udawać, że nie jestem taka jaka jestem. I nie wyszło. Gdyby nie jego refleks, to zwymiotowałbym na jego buty.
A potem… potem to wszystko działo się szybko i nim się obejrzałam, siedziałam w radiowozie.

Kolejny dzień w szkole nie zapowiadał nic dobrego. Angelika szła do szkoły jak na ścięcie, bo pierwsza lekcja- czyli francuskie nie oznaczała nic dobrego. Pokazała Austinowi swoją całą złą stronę. A nie dała się poznać od tej lepszej. Zapowiadało się na to, że ten rok z francuskim również nie będzie dobry.
Uratował ją dyrektor placówki który osobiście podszedł do Angeliki i wezwał ją do swojego gabinetu.
Będąc już tam zauważyła obcego mężczyznę. Nie był to żaden z nauczycieli, nie wyglądał też na szkolnego konserwatora. Kiedy dyrektor zauważyła zaciekawione spojrzenie Angeliki ocknął się.
-Angeliko, to jest Paul Bennet. Twój szkolny psycholog. Będzie miała z nim zajęcia trzy razy w tygodniu po lekcjach- nastolatka powstrzymywała się od głośnego przeklnięcia. Po raz kolejny jej wzrok powędrował na psychologa.
-Jamie Austin zwolnił cię z dzisiejszej lekcji, więc pójdziemy do mojego gabinetu i się trochę poznamy- sympatycznym uśmiechem Paul zdobył u Angeliki minimalne zaufanie. Dziewczyna posłusznie wstała i uprzednio żegnając się z dyrektorem wyszła z pomieszczenia.
W przytulnym szkolnym pokoju na jakiś czas należącym do Paula cicho grała jazzowa muzyka, a ciemno brązowe meble ładnie kontrastowały z jasnym dywanem. Angelika przysiadła na skórzanej kanapie i z zainteresowaniem spojrzała na psychologa który szukał czegoś w szafce.
-Ciasteczko?- spytał wysuwając do dziewczyny rękę w której trzymał pudełko ze słodkościami.
-Nie- pokręciła głową.- Nie lubię wiórek kokosowych… tak nieprzyjemnie wchodzą w zęby.
-Ja też nie lubię. Dlatego pytałem czy chcesz- puścił oczko do Angeliki, a ona się zaśmiała.- To może masz ochotę na kawę, harbetę, sok…?
-Nie, dzięki... A tak właściwie to po co szkoła cię wynajęła?- zapytała gdy pytanie nasunęło się do jej głowy.
-Właściwie poprosiła mnie jedna osoba. Słyszałem że masz dużo problemów, i chcę ci pomóc.
-Nikt mi nie pomoże, proszę pana. Nie lubię psychologów… starają się pomagać na siłę, i nie rozumieją. Nie pomoże mi pan- zwróciła się z żalem do Benneta.
-Ja wiem co ty przeżyłaś. I może nie przeżyłem dokładnie tego samego, ale wiem co czujesz. Nie myśl że tylko ty masz źle. Mogło zdarzyć się coś o wiele gorszego choć nie mówię, że to co cię spotkało jest byle czym. I mów mi Paul- Angelika pokiwała głową i dalej wsłuchiwała się w słowa mężczyzny siedzącego naprzeciwko niej.- Jeżeli to sprawi że zdasz sobie sprawę o problemach innych, opowiem ci co mnie spotkało. Chcesz?


Przepraszam za to opóźnienie, ale jak niektórzy wiedzą lub nie
- mam obecnie dużo na głowie.
Kolejny rozdział będzie w nietypowej formie, 
bo nie będzie jako "Rozdział 4", 
ale jako "Historia Paul'a" (Dla Madź <3)  
Taki one shoot :D 
Dziękuję za komentarze i proszę komentujcie,
 bo to bardzo mnie motywuje i w pewnym sensie dodaje weny! :)

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 3


Razem z bratem siedziała na murku przy szkole popijając letnią kawę zakupioną po drodze do szkoły.
Obok nich ciągle przechodzili jacyś uczniowie. Niektóre dziewczyny zerkały „dyskretnie” na Nathaniela cicho wzdychając. Rodzeństwo natomiast nie zwracało na nikogo uwagi rozmawiając i śmiejąc się. Angelika zaprzestała rozmowy, gdy zauważyła jak z samochodu wysiada nauczyciel francuskiego.
-O, zobacz. To ten chodzący seks- powiedziała wskazując głową na mężczyznę.- Dzień dobry, panie Austin- przywitała się wstając, i głęboko kłaniając, co nie wskazywało na szacunek Angeliki, tylko na jej kpinę. Romanista* przeszedł obojętnie obok dziewczyny. Zaskoczona dziewczyna najpierw nie wiedziała co powiedzieć, ale po chwili w stronę Austina znowu leciały słowa dziewczyny.- Według dobrego wychowania powinno się odpowiadać!
-Przestań być tak wredna, Angie- brat dziewczyny zwrócił się do niej, jednocześnie się śmiejąc.
-Od razu wredna…- wywróciła oczami stojąc z założonymi rękami.- Wybacz, ale muszę zmykać na lekcje. Francuski z chodzącym seksem czeka- puściła oczko do brata, i łapiąc torbę pobiegła do szkoły potrącając po drodze kilku uczniów.
Wbiegła do klasy zaraz po nauczycielu i szybko zajęła miejsce w ostatniej ławce. Zdyszana odgarnęła długie, rozpuszczone włosy z twarzy, i wyjęła zeszyt i podręcznik do języka. Udając że słucha, dyskretnie włożyła jedną słuchawkę do ucha i zaczęła słuchać ulubionych utworów Ozzy’ego.

Przerwał prowadzenie lekcji, gdy zauważył co robi Angelika Jones. Dziewczyna skupiła się na rysowaniu czegoś na końcu zeszytu. W jednym uchu miała słuchawkę. W ogóle nie zwracała uwagi na to, co się dzieje na lekcji.
-Angelika Jones, podejdź tutaj- powiedział głośno na tyle, żeby nastolatka go usłyszała. Wyjęła słuchawki które schowała do kieszeni, i wstała z ławki. Spojrzała najpierw na nauczyciela, później na tablicę.
-Co mam zrobić…?- spytała cicho przygryzając dolną wargę. Nerwowo rozglądała się po klasie szukając pomocy u któregoś z uczniów.
-Skoro jesteś taka mądra i możesz robić co chcesz, myślę, że nie będziesz miała problemów z zbudowaniem tych zdań- Jamie Austin usiadł przy swoim biurku zostawiając Angelikę przy tablicy. Przez kilka minut dziewczyna stała próbując cokolwiek napisać.
-Nie umiem, proszę pana…
-Słucham? Powtórz proszę- zły zmierzył wzrokiem Angelikę.
-Nie umiem- powtórzyła głośniej, ale mimo wszystko głos jej zadrżał.
-A nie sądzisz, że jeśli chcesz zdać to powinnaś zacząć się uczyć? Zamiast tego obijasz się, wypalasz paczkę papierosów dziennie, jesteś wulgarna, niewychowana…- po wyliczance Jamiego dziewczyna nie wytrzymała i wybiegła 
z klasy.

-Dzwonili do mnie z dyrekcji- Jose Morgan zwróciła się do Angeliki, 
która siedziała przy kuchennym stole i tępym wzrokiem wpatrywała się w ścianę.- Uciekłaś z lekcji w trakcie jej trwania… Angelika, co się znowu dzieje. Miało być dobrze- nastolatka spuściła wzrok z początku nie wiedząc co powiedzieć. Kilka razy otwierała usta myśląc że wie, co powie, ale po chwili je zamykała.- Jak to wyjaśnisz? Bo ja naprawdę nie wiem już, co mam robić.
-Nauczyciel od francuskiego. Ja… wpadłam na niego na wakacjach, ja nie wiedziałam że on będzie mnie uczył… Obraziłam go, i ostatnio po lekcjach też to zrobiłam… ale on… przepraszam, Jose!- zwróciła się do kobiety, której twarz nadal wyrażała zmartwienie. Sama poczuła małe wyrzuty sumienia. Wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić dalej- pewnie masz mnie dosyć, i czekasz aż skończę tę cholerną szkołę się wyniosę stąd…
-Angie…
-Nie… taka jest prawda. Zdaję sobie sprawę z tego jaka jestem. Ale czy ktoś próbuje mi pomóc? Tylko ty… a jedna osoba to za mało- po raz pierwszy od bardzo dawna pozwoliła sobie na wyjawienie przed kimś uczuć. Chciała wyrzucić z siebie to wszystko, co trzymała w środku przez kilka lat.
-Możemy przecież załatwić…- Angelika ponownie weszła w słowo Jose.
-Załatwicie, i co? To nic nie da… Oni nie potrafią mi pomóc… Dostają pieniądze za to. Nie robią tego bo chcą, tylko muszą… nie potrzebuję takiej pomocy. Potrzebuję szczerego serca, takiego które zrozumie. I będzie chciało pomóc… Przepraszam, naprawdę. Pójdę już- ostatni raz spojrzała na opiekunkę i wyszła z kuchni. Będąc w swoim pokoju położyła się na łóżku i pozwoliła sobie na cichy płacz. Znając swój masochizm sięgnęła po zdjęcie umieszczone między kartkami ulubionego zeszytu.
Rodzice. Oboje szczęśliwi i uśmiechnięci. Siedzący na kanapie i trzymający się za ręce. Na kolanach taty siedzi sześcioletnia, jeszcze zdrowa Jane. Pokazuje swoje niepełne uzębienie, 
a oczy wręcz śmieją się. Angelika w tym momencie otarła kolejne łzy które spłynęły po policzkach.
Obok mamy siedzi Nathaniel. Szesnastolatek z nieułożonymi, trochę przydługimi czarnymi włosami na głowie. Tego dnia wyjątkowo ubrany w białą koszulę, a pod szyją ma zawiązany krawat.
 Śmieje się patrząc na swoją młodszą o cztery lata siostrę. Na Angelikę. Dwunastolatka siedzi naburmuszona obok swojego taty. Dziewczynka ma na sobie sukienkę, białe rajstopy i czarne lakierki, a prawie czarne włosy zaplecione są w dwa warkocze. Jest obrażona. Ręce ma skrzyżowane, a wzrok jest wściekły. Angelika pamiętała ten dzień bardzo dobrze. Co roku pierwszego stycznia robili pamiątkowe zdjęcie. To zdjęcie było ostatnie. Rok później, pierwszego stycznie 2008 roku Jane była już chora. Akurat styczeń był jej gorszym miesiącem, i leżała wtedy w szpitalu. Trzydziestego listopada, jedenaście miesięcy później Jane zmarła. Jeden dzień przed urodzinami Angeliki.
-Angie, co się stało… czemu nie śpisz?- do pokoju weszła Jose. Jedną ręką przecierała oczy chcąc się rozbudzić.
-Wyjęłam zdjęcie. Przepraszam, że cię obudziłam- nastolatka przetarła zaczerwienione oczy, a fotografia z powrotem wylądowała w grubym zeszycie.
-Przestraszyłam się, że coś się stało…- kobieta westchnęła jeszcze raz przecierając ręką twarz.- Idź już spać- ziewnęła, a drzwi od pokoju Angeliki zamknęły się.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie- zdyszana wpadła do klasy. Jamie Austin zerknął tylko na dziewczynę, i wrócił do prowadzenia lekcji, która trwała od prawie dziesięciu minut.
Angelika chciała jak najszybciej usiąść w ławce, ale po drodze potknęła się o plecak któregoś z uczniów, i jak długa runęła na podłogę. Wypuściła zeszyt z rąk, a z niego wysypały się kartki, i kilka zdjęć które były wepchnięte pomiędzy strony dziennika, które się jeszcze trzymał. W pośpiechu zaczęła wszystko zbierać 
z podłogi. Brakowało tylko jednego zdjęcia. Obróciła się za siebie będąc pewną, 
że na pewno leży gdzieś przy pierwszej ławce. Zmieszała się, gdy zauważyła jak nauczyciel podnosi to czego szukała i przez chwilę ogląda.
W całej klasie panowała cisza. Każdy wyczekiwał co będzie dalej. Czy Angelika zacznie się awanturować, a może po prostu wyrwie zdjęcie i usiądzie w ławce.
-To moje…- powiedziała niepewnie. Jamie Austin popatrzył na nią chwilę, 
po czym jego wzrok znowu powędrował na fotografię. Na nieszczęście Angeliki obrócił zdjęcie i zaczął czytać to co tam napisała.
Bez słowa oddał własność Angelice i udając  że nic się nie wydarzyło, wrócił do języka francuskiego.

Rozmowy nauczycieli na zebraniu rady pedagogicznej zeszły na Angelikę Jonse. W liceum do którego dziewczyna uczęszczała nie było nauczyciela, który nie wiedział kto to jest.
-Jest… bardzo wulgarna… Nie ma szacunku do nikogo, ani nie ma oporów żeby mówić co myśli- wypowiedział się Jamie Austin gdy został dopuszczony do głosy. Zgodzili się z nim prawie wszyscy nauczyciele. Oprócz Brigitte Abey- nauczycielki plastyki.
-Nie wiem czy dobrze pana zrozumiałam, panie Austin… ale uważa pan że to źle, skoro dziewczyna potrafi wyrazić swoje zdanie? Może ma być potulna jak baranek i robić wszystko co jej ludzie każą?- nauczyciel nie odpowiedział. 
Chwilę popatrzył na nauczycielkę i wzruszył ramionami.- Na moich lekcjach nigdy nie przeklina. Siedzi cicho, uważnie słucha i jest najlepszą uczennicą w klasie.
-Bo to plastyka- odezwała się wychowawczyni Angeliki. Pani Abey wzięła głęboki wdech nie chcąc wybuchnąć.
-Nie, nie dlatego. Na mojej  lekcji Angelika może wyrazić swoje uczucia. Ona wychowuje się bez rodziców. Jej ojciec nie żyje, a matka leży w psychiatryku. Angelika widziała się z nią ostatnio dwa lata temu.
-Przepraszam, jak ta dziewczyna na przedmiotach ścisłych może wyrażać swoje uczucia?
-Ona potrzebuje tylko zrozumienia. To wszystko czego ona potrzebuje- nauczycielka ucięła temat i wszyscy po kilku minutach zapomnieli 
o Angelice Jones.

Mając przed sobą otwarty słownik i podręcznik do francuskiego, siedziała nad kartka z ćwiczeniami próbując  zrobić chociaż jedno ćwiczenie. Na jej nieszczęście Pattie zachorowała, przez co Angelika nie mogła spisać dobrze wykonanych zadań. Gdy usłyszała jak ktoś odsuwa krzesło i dosiada się, kątem oka spojrzała na osobę po czym dosunęła się bardziej w stronę okna.
-Może pomóc ci?- obróciła głowę i zmierzyła wzrokiem nauczyciela. Pokręciła głową i stukając długopisem o ławkę dalej wpatrywała się w ćwiczenia.
-Jak chcesz… Ale jeśli potrzebowałabyś mojej pomocy, to mam konsultacje w poniedziałki, czwartki i piątki zaraz po twoich lekcjach.
-Nie potrzebuję niczyjej pomocy- odpowiedziała zła.- I co pan tak nagle zaczął się troszczyć?
-Staram się ciebie zrozumieć, Angie- powiedział szczerze.- Jakby co, to pamiętaj 
o konsultacjach- uśmiechnął się jeszcze do zdezorientowanej dziewczyny i wrócił na swoje miejsce.

Angelika niepewnie weszła do klasy. Natychmiast napotkała wzrok nauczyciela. Nieco skrępowana usiadła w ławce i czekała aż Jamie Austin podejdzie do niej.
-Dobra. Oni ćwiczą sobie do matury z francuskiego, więc mam czas dla ciebie- wskazał na uczniów piszących próbne testy, a sam przysiadł się do Angeliki.
-Myślałam, że chyba najlepiej to gramatykę poćwiczyć… ale to jak pan sądzi, 
bo w sumie… a nieważne- ucięła zdanie i na prośbę mężczyzny wyjęła książki.
Na prawie że indywidualnej lekcji z Jamiem zrobiła więcej niż na lekcjach 
od początku roku szkolnego.Pierwszy raz po szkole wracała zadowolona. 
Humor poprawił się dziewczynie jeszcze bardziej, gdy pod wieczór Jose pochwaliła ją za to, że w końcu zaczęła się starać.

*Romanista- nauczyciel francuskiego. Tak jak nauczyciel angielskiego- anglista, niemieckieg- germanista itp.


Końcówka coś nie bardzo mi się podoba, 
ale ogólnie rozdział tak :)
Dziękuję za tyle komentarzy, 
bo w porównaniu z poprzedni rozdziałem to aż o dwa więcej ! ;)
Starałam się dać w tym rozdziale więcej opisów, 
ale chyba mózg mi się sprał po przeczytaniu "Balladyny", "Dziadów" i "Zemsty", 
gdzie przecież opisów nie ma, i tylko ze sobą gadają ;_;
Ale żeby nie było, staram się z tymi opisami, staram :>
Tym razem następny pojawi się na 100% 
z rozdziałem na drink--my-soul.blogspot.com :)

Dziękuję :)




czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 2


Po lekcjach, które wykończyły Angelikę, musiała jak zwykle odstresować się paląc na murku za szkołą.
I tak od niedawna, nie przejmowała się, czy ktoś ją zobaczy czy nie.
Trochę uspokojona wróciła do domu. Bez zbędnych komentarzy cicho zamknęła drzwi, zdjęła buty, które równo ułożyła pod ścianą, a szkolną torbę zaniosła do pokoju.

Po tygodniu cała klasa przyzwyczaiła się do nowego nauczyciela. Dla chłopców był jednym z niewielu nauczycieli, których szanowali. Dziewczyny natomiast widziały Jamiego jako obiekt westchnień.
Jedna fascynowała się ślicznymi, prawie czarnymi, i ułożonymi w „artystycznym nieładzie” włosami. Druga seksownym, ledwo widocznym zarostem który czasami widniał na twarzy nauczyciela... Jedynie Angelika nienawidziła ani lekcji francuskiego, ani nauczyciela.
-Dzień dobry- powiedział na kolejnej z rzędu lekcji francuskiego.- Sprawdziłem wasze diagnozy- Angelika nie słuchała dalej. Dyskretnie włożyła jedną słuchawkę do ucha, i słuchała piosenek Courtney Love. Telefon odłożyła dopiero wtedy, gdy Jamie wywołał ją do odebrania swojej diagnozy.
Wstała z ławki, i powoli podeszła do biurka. Nie patrząc nawet na Austina wzięła kawałek papieru, i chciała wrócić na swoje miejsce, ale zatrzymał ją głos mężczyzny.
-Napisałaś najsłabiej w klasie… Nic nie umiesz, Angelika. Nic. Chyba nawet podstaw nie znasz…
-I nie mam zamiaru poznać. Mogę usiąść?
-Masz pokazać to swoim rodzicom- spojrzał na dziewczynę, na której twarzy dostrzegł coś podobnego do zmieszania, i małego cierpienia.
-Nie pokażę tego swoim rodzicom- pokręciła głową.
-Czyli mam powiedzieć twojej wychowawczyni, żeby zadzwoniła do nich?
-To powodzenia życzę. Tata w grobie na pewno odbierze…- ostatnie zdanie wypowiedziała na tyle cicho, żeby tylko nauczyciel je usłyszał. Ściskając kartkę w dłoni wróciła na miejsce, i położyła się na ławce chcąc ukryć oczy napełnione łzami.

W końcu nastał upragniony dla Angeliki koniec lekcji. Poczekała, aż wszyscy uczniowie wyjdą z klasy, i sama chciała wyjść.
-Albo nie umiesz czytać, albo nie znasz regulaminu- pakowanie przerwał jej głos Jamiego Austina.
-Co ma pan na myśli?- spytała zuchwale patrząc w jego oczy.
-Nie wolno malować paznokci…- zaczął wymieniać. Dziewczyna spojrzała na pomalowane czarnym lakierem wcześniej wymienione paznokcie, a potem swój wzrok przeniosła ponownie na Jamiego. - Ubierać się wulgarnie…
-Kurwa co?- przerwała.-Przepraszam bardzo, ale co jest wulgarnego w zakolanówkach, krótkich spodenkach, zwyczajnej bluzce z lekkim dekoltem i skurzanej kurtce?! To pan ubiera się jak pedał!- wygłosiła monolog, i trzasnęła (jak to miała w zwyczaju) drzwiami od klasy. I nie ukrywała przed samą sobą, że zawiodła się na nim. Bo myślała, że będzie chciał z nią porozmawiać o jej tacie.
Nie mając siły na powrót do domu usiadła pod szkołą opierając się o ścianę. Otarła pojedyncze łzy, które się jej nie posłuchały i spłynęły po policzkach. Humor jeszcze bardziej jej się pogorszył, gdy zauważyła w torbie pustą paczkę papierosów.
-To już nałóg, Angelika- zignorowała go.- Wiesz o tym.
-Odpieprz się, dobra? Nie obchodzi mnie co myślisz, i wyprzedzę to co powiesz. Nie mam zamiaru mieć do ciebie szacunku. Wkurwiasz mnie jak nikt. I nie udawaj, że się troszczysz Austin- syknęła, i trącając go w ramię wyminęła idąc w stronę przystanku autobusowego.


Będąc już w domu zdziwiła ją cisza jaka tam panowała. Zawsze, gdy Jose była w domu wyraźnie było słychać i czuć tego oznaki. A to z kuchni dolatywał zapach jakiejś potrawy, z salonu leciała muzyka, a w przedpokoju zapalone było światło, którego Jose zawsze zapominała zgasić.
Oprócz zmian nie świadczących o obecności Jose, Angelika zauważyła również dodatkową parę męskich butów, i kurtkę. Ciekawość wzięła nad dziewczyną górę i skierowała się w stronę salonu, gdzie spod zamkniętych drzwi wydostawało się trochę światła. Otworzyła drzwi, i uśmiech natychmiastowo pojawił się na jej twarzy, gdy zauważyła swojego brata. Cały zły humor prysł, a dziewczyna w końcu mogła wyściskać swojego brata tak mocno jak chciała.
-Jose mówiła, że nie zdałaś- odezwał się pierwszy, gdy zostali sami w salonie.
-Z francuskiego. I przez to powtarzam cały rok, bo nie pozwolili mi na poprawkę w wakacje…- wzruszyła ramionami chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Dobra… już cię nie będę męczył... tylko powiedz, co ogólnie w szkole?
-Ogólnie to dobrze, oprócz tego, że w wakacje naskoczyłam na nowego nauczyciela francuskiego, w którym teraz kochają się prawie wszystkie dziewczyny z klasy, a dzisiaj kłóciłam się z nim, mówiąc do niego na ty. Jak słyszysz, jest cudownie- dokończyła z sarkazmem i wzięła głęboki wdech chcąc się uspokoić. Wspomnienie „chodzącego seksu” doprowadzało ją do szału.- A co z mamą?- spuściła głowę, gdy zobaczyła wzrok brata.
-Nie jest za dobrze…
-Zamknęli już ją w pokoju bez klamek?- burknęła.
-Angelika, to nie są żarty…- usłyszała podirytowany głos brata.
-Nie żartuję- odpowiedziała z równą pretensją w głosie.- Tylko chciałabym wiedzieć częściej, niż raz na trzy miesiące, co się z nią dzieje… I chciałabym również, żeby ona wiedziała, co jest u mnie. Chciałabym, żeby się mną interesowała- zawiedzionym wzrokiem przeszywała brata.
Ten westchnął cicho nie wiedząc co powiedzieć. Gdy miał dosyć niekomfortowej ciszy, z plecaka który leżał obok torby wyjął kilkanaście kopert związanych sznurkiem.
-Nie przeczytała- powiedział podając Angelice pakunek.
-Świetnie- odłożyła listy na stolik, i podciągnęła kolana pod brodę. Zaciskała mocno zęby, byleby tylko się nie rozpłakać. Tłumiła w sobie emocje, aż w końcu poczuła że w miarę się uspokoiła.
Nathan chcąc poprawić trochę atmosferę, spróbował zagadać siostrę.
-To masz jeszcze tego Puszka, Mruczka, czy jak on się nazywał?- rozglądnął się po salonie próbując doszukać się puszystego kociego ogona.
-Mam już pięć Puszków Mruczków- na jej twarzy mógł dostrzec minimalny uśmiech. Zaśmiał się, gdy Angelika bez słowa wstała z kanapy, i po chwili wróciła do pokoju z jednym z „Puszków Mruczków”.- To jest ten najmłodszy- dziewczyna podała bratu zwierzaka i zaśmiała się, gdy kociak wbił pazury w rękę Nathaniela.
-Ała!- krzyknął z bólu, bo pazury zwierzęcia naprawdę były ostre.- Jak to małe diabelskie coś się nazywa, Angie?- spytał jednocześnie delikatnie dotykając zadrapań.
-Wiesz, że moje koty nie mają imion. Są bez imienne- Nathan Jones ponownie zaniósł się śmiechem zapominając do bólu.  Do późna w nocy siedział razem z siostrą rozmawiając o tym, co się działo u nich przez ten czas, kiedy się nie widzieli. Oboje zgrabnie unikali tematów z przeszłości, kiedy jeszcze mieszkali wszyscy razem. Kiedy byli rodziną.


Dzisiaj krótszy niż ostatnio, ale chyba za to więcej się dzieje, prawda? ;)
Dla Madź- jak zwykle, bo przecież cały blog jest dla niej <3
Kocham cie miśku ^^
Jesteś najlepsza pod słońcem, wiesz? :>
Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie razem z rozdziałem na drink--my-soul, 
czyli około 6 grudnia:)
Do następnego :)

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 1


Angelika Jones wracała z zakończenia roku szkolnego zła jak osa. W jednej ręce trzymała pogniecione już świadectwo, a w drugiej papierosa, którego powoli kończyła dopalać. Przed samym blokiem w którym mieszkała, rzuciła fajkę na ziemię i przygniotła butem.
Wchodząc do domu nie zwróciła uwagi na Jose Morgan- prawną opiekunkę dziewczyny. Torbę zostawiła w przedpokoju, a owe pogniecione świadectwo położyła na stole w salonie.
Już chciała zamknąć się w swoim pokoju, ale ubiegł ją głos opiekunki.
-Angelika! Wróć tutaj- zirytowana dziewczyna wywróciła oczami, i ponownie weszła do salonu, gdzie była Jose.
-Nie zdałaś?- spytała patrząc na Angelikę.
-A co pisze na świadectwie?- spytała sarkastycznie unikając wzroku kobiety.
-Obiecałaś mi kilka rzeczy, pamiętasz? Że poprawisz się w nauce, będziesz się lepiej zachowywać, i przestaniesz palić. Ostatnio w twoim pokoju znalazłam świeżo otwartą paczkę.
-Grzebiesz w moich rzeczach?- podniosła głos, mocno akcentując przedostatnie słowo.- Zwariowałaś?!
-Angelika, zwracaj się tak, jak...
-Nie będę się do cholery jasnej zwracać do ciebie, jak należy! Nie jesteś moją matką, nie masz prawa grzebać w moich rzeczach, ani mówić mi, jak mam się  zachowywać! Zresztą ta kobieta, która twierdzi, że mnie urodziła, też nie ma prawa!- krzyknęła, a czując jak trzęsą jej się ręce wbiegła do pokoju, i w pośpiechu wzięła szlugi. Wychodząc w pośpiechu z mieszkania wzięła jeszcze torbę, i zatrzasnęła z hukiem za sobą drzwi.

Szła powoli przez park, patrząc się na buty i wolno paląc papierosa.
Z niezwykłą dokładnością oglądała dopiero co kupione martensy. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy wpadła na kogoś, a niewypalona jeszcze fajka upadła na chodnik.
-Uważaj jak chodzisz!- krzyknęła. Od razu z torby wyciągnęła kolejnego papierosa, a gdy trzymała już go podpalonego w buzi, spojrzała na osobą, na którą wpadała. Stał przed nią chłopak. Nie, mężczyzna. Raczej student.
-Kochanie, to nie ja szedłem jak pijany przez park wpatrując się w swoje buty, i to nie ja wszedłem na ciebie- Angelika zmrużyła oczy, i spojrzała na nieznajomego z nienawiścią, po czym wyminęła go szturchając jeszcze w ramię.

-Gdzie byłaś?-  usłyszała zdenerwowany głos opiekunki, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi.- Jest już prawie północ, dziewczyno! Już chciałam dzwonić do twojego brata…
-Spokojnie, nie można się przejść? Wakacje są… a, i myślisz, że Nathan zwrócił by uwagę na to, że zniknęłam? Nie, on żyje w swoim świecie, i nie obchodzę go. Więc daruj sobie, Jose.
-Jutro wyjeżdżamy.
-Nigdzie nie wyjeżdżam- odpowiedziała spokojnie wiedząc, że i tak postawi na swoim.
-Wyjeżdżasz.
-Nie. Dobranoc- ucięła krótko zdanie, i skierowała się do pokoju.
-Dobranoc.

-Wstawaj i pakuj się- obudziła ją Jose lekkim szturchaniem.
-Nigdzie nie jadę…- wymamrotała po części jeszcze będąc we śnie.
-Jedziesz, Angie. Wstawaj.
-Nie mów na mnie „Angie”. Nigdzie nie jadę.
-Wiesz… myślę, że pani z kuratorium bardzo się ucieszy gdy do niej zadzwonię, i powiem, że jednak poprawczak by ci się przydał- zaspana dziewczyna wstała z łóżka, i popatrzyła na Jose.- No nie patrz tak na mnie!- usłyszała jej śmiech.- Jeszcze mnie zabijesz…
-Nienawidzę cię, Jose… Gdzie jedziemy?- spytała obojętnie udając, że nie nic ją nie obchodzi. W środku gotowała się ze złości, i tylko obecność opiekunki powstrzymywała ją od zapalenia w mieszkaniu.
-Jak ty byś to ujęła… zadupie, koniec świata, zatrzymali się na średniowieczu…- mówiła powstrzymując się od śmiechu.
-A jak ty byś to ujęła?
-Balbriggan.

Miesiąc wakacji spędzony w Balbriggan zdecydowanie dobrze wpłynął na dziewczynę.
Całe dnie spędzała nad morzem siedząc na pomoście. Od wczesnego rana do późnego wieczora potrafiła tam spędzać czas. Wystarczał jej naładowany telefon, słuchawki i coś do jedzenia.
Wracając do domu była naładowana spokojem, a Jose wiedziała, że przynajmniej jeden szkolny miesiąc będzie wolny od kłótni i płaczu Angeliki. I Jose i nauczyciele wiedzieli, że nastolatka nie radzi sobie psychicznie. Tylko nikt nie potrafił jej pomóc.
Niestety, spokój uciekł od Angeliki szybciej, niż Jose myślała. Stres prze szkołą, przed powtarzaniem klasy zjadł Angelikę na dwa tygodnie przed rozpoczęciem szkoły. Dziewczyna była tak zestresowana, że nie kryła się nawet z paleniem przed opiekunką. Czy na balkonie, czy przed blokiem… nie zwracała uwagi na to kto ją zobaczy. Musiała się tylko odstresować.
Angelika była wściekła na Jose, że ta nie widziała, co się dzieje. Że nie widzi tego, jak nastolatka po każdej nocy ma czerwone i opuchnięte oczy od płaczu.

I w końcu przyszedł ten dzień, który Angelika najchętniej by przespała. Rozpoczęcie roku szkolnego.
Zetknięcie z nową klasą, ponowna walka z nauczycielką francuskiego… od samego myślenia odechciewało jej się. Niechętnie spojrzała w lustro patrząc się na swoje odbicie, które według niej samej przypominało klauna.
Według Jose wyglądała jak każda normalna uczennica. Biała koszula włożona w czarną spódnicę przylegającą do ciała, a ciemne włosy splecione były w zwyczajnego warkocza.
Nic specjalnego… - mówiła Jose. Jednak nastolatka w takim wydaniu czuła się źle.
Gdy spojrzała na zegarek westchnęła, wiedząc że musi już się zbierać i wychodzić do szkoły.

Przeciskała się przez tłum uczniów chcąc znaleźć dla siebie trochę miejsce, żeby tylko przeczekać denne przywitanie dyrektora, i przedstawienie kliku nowych nauczycieli.
Ożywiła się jedynie w momencie, kiedy mężczyzna oznajmił, że nauczycielka francuskiego- Barbra Peterson odeszła na emeryturę.
-Nowym nauczycielem języka francuskiego jest Jamie Austin- w szkolnej auli rozległy się głośne brawa. Angelika chciała jedynie dojrzeć, jak wygląda nowy nauczyciel. Niestety, oprócz wielu uczniów stojących przed nią, przeszkodził jej niski wzrost, żeby zobaczyć owego pana Austina.
-Mam nadzieję, że ten nowy to miły pięćdziesięciolatek z brzuchem, który pozwala ściągać…- zwróciła się do Pattie, o wiele wyższej od siebie koleżanki z nowej klasy.
-Oj, mylisz się… to chyba najbardziej gorący nauczyciel w tej szkole… Angelika… to jest chodzący seks… mówię ci, oszalejesz jak go zobaczysz- Patti puściła oczko do dziewczyny, na której twarzy wcale nie pojawił się uśmiech, tylko grymas niezadowolenia.

Na nieszczęście Angeliki, francuski miała dzień po rozpoczęciu roku. I to na dwóch pierwszych lekcjach. Każda dziewczyna której się spytała o nauczyciela języka, odpowiadała to samo co Pattie.
„Chodzący seks”.

Pierwszego dnia Angelika pojawiła się wyjątkowo wcześnie w szkole. Poszła prosto do klasy, która była już otwarta dla uczniów. Zajęła miejsce pod klasą, i nie zostało jej nic innego, niż czekać na dzwonek. Kilka minut później dołączyła do niej Pattie, która sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała wybuchnąć.
-Chyba po raz pierwszy w życiu nie mogę doczekać się lekcji…- powiedziała podekscytowana do Angeliki. Ta spojrzała tylko na nią obojętnie, i wróciła do swoich zajęć.
Z czasem do klasy wchodzili kolejni uczniowie, i prawie cała sala zajęć była już pełna.- Dziesięć… dziewięć…- Angelika spojrzała zdziwiona  na koleżankę, która odliczała sekundy do dzwonka. Wywróciła oczami, i dalej wpatrywała w krajobraz za oknem. Gdy zadzwonił dzwonek, tak bardzo upragniony przez sąsiadkę z ławki Angeliki, do klasy weszli ostatni uczniowie, a za nimi Jamie Austin. Nastolatka widząc całkiem znajomą jej twarz, spuściła szybko wzrok. Ukrywanie się przed nowym nauczycielem wychodziło jej całkiem dobrze, aż do sprawdzenia obecności.
Gdy Jamie wyczytał nazwisko osiemnastolatki, ta niechętnie spojrzała na niego, i powiedziała „obecna”. Młody mężczyzna musiał powstrzymać śmiech, gdy rozpoznał w pannie Jones pyskatą dziewczynę z papierosem, którą spotkał w parku.
-Nie zdałaś z francuskiego, tak?- spytał nieświadomie drocząc się z Angeliką.
-A pan to powinien dobrze wiedzieć- odburknęła. Jamie zaśmiał się cicho, i ignorując pyskatą uczennicę przeszedł do prowadzenia lekcji.

Drugiego dnia czekała ją diagnoza z francuskiego. Po pierwszej konfrontacji z Jamiem Austinem wiedziała, że nie będzie łatwo, dlatego będzie musiała coś wymyślić, żeby nie przemęczać się z nauką znienawidzonego języka, ale żeby wyciągnąć z oceną na tróję. Na lekcji miał być test sprawdzający wiedzę z języka, przez co Angelika była kłębkiem nerwów. Wiedziała, że dużo nie napisze, dlatego chciała, by te nieszczęsne 45 minut lekcji minęło jak najszybciej.

Cała klasa siedziała w ciszy czekając, aż Jamie każdemu da diagnozę.
-Są jakieś pytania?- zapytał, zanim wszyscy zaczęli pisać. Ręka Pattie wystrzeliła do góry zwracając ty samym uwagę Angeliki.
-Dziewczyno nie kompromituj się…- wyszeptała.
-Słucham?- Jamie spojrzał na uczennicę, która się zgłosiła.
-Mam pytanie… takie trochę nie do tematu- powiedziała.- Czy pan ma korzenie francuskie? Albo mieszkał pan kiedyś we Francji?- spytała zagryzając dolną wargę.- Bo pana akcent…- westchnęła.
Jamie Austin jedynie się zaśmiał.
-Nie, nie mam korzeni Francuskich, a mój najdłuższy pobyt we Francji liczył dwa tygodnie. To chyba talent- powiedział uśmiechając się lekko.
-Dobra samoocena to podstawa- cała klasa usłyszała pomruk Angeliki. Dziewczyna nie zraziła się tym, i rozpoczęła pisanie diagnozy.

Z czasem, gdy każda kolejna minuta mijała, Angelika czuła jak robi jej się słabo, gdy patrzyła na diagnozę. Prawie wszystkie odpowiedzi na pytania testowe zaznaczyła losowo, a gdy zobaczyła dużo pustego miejsca na wypracowanie, myślała że na miejscu zemdleje.
Gdy zadzwonił dzwonek każdy uczeń oddał swoją diagnozę, i tylko Angelika została męcząc się z wypracowaniem. Przysunęła się bliżej ściany, gdy usłyszała szmer odsuwanego krzesła, a obok niej usiadł nauczyciel.
-Za chwilę oboje mamy lekcje, kończ już- spokojny głos dotarł do jej uszu.- To nie jest na ocenę, wpisuję tylko punkty, żeby wiedzieć na jakim jesteście poziomie…
-Nie zdałam, więc o co panu chodzi? Wie pan, na jakim jestem poziomie…- słysząc dzwonek na lekcję wstała, wzięła torbę i wyszła z klasy.


Emm... no to pierwsza poprawka za mną :) 
powiem, że bardziej mi się to podoba, niż pierwotna wersja ;).
Rozdział pierwszy zawiera w sobie trochę zmieniony prolog, 
i coś około ponad połowę pierwszego rozdziału. 
Mam nadzieje, że się podoba, zachęcam do komentowania.
Dziękuję za uwagę, do następnego.
Dla Madź <3





piątek, 16 listopada 2012

Słowem wyjaśnienia

Postanowiłam napisać tę historię jeszcze raz. Pisząc secret-love wiele rzeczy nie przemyślałam, wiele wątków było niepotrzebnych, wepchanych na siłę, a te ważniejsze były za krótko opisywane.
Tak więc- zapraszam na starą-nową opowieść o Angelice i Jamie'm ;)
Rozdziały będą się ukazywać dość często (mam nadzieję)- ponieważ jak wiecie, główny zarys historii już mam, prawie 40 rozdziałów leży sobie zapisanych w wordzie. Wystarczy każdy po kolei poprawić.
Dziękuję za uwagę, do pierwszego rozdziału :)
Kto chce być informowany, niech wpiszę się w zakładce "Kontakt".