niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 3


Razem z bratem siedziała na murku przy szkole popijając letnią kawę zakupioną po drodze do szkoły.
Obok nich ciągle przechodzili jacyś uczniowie. Niektóre dziewczyny zerkały „dyskretnie” na Nathaniela cicho wzdychając. Rodzeństwo natomiast nie zwracało na nikogo uwagi rozmawiając i śmiejąc się. Angelika zaprzestała rozmowy, gdy zauważyła jak z samochodu wysiada nauczyciel francuskiego.
-O, zobacz. To ten chodzący seks- powiedziała wskazując głową na mężczyznę.- Dzień dobry, panie Austin- przywitała się wstając, i głęboko kłaniając, co nie wskazywało na szacunek Angeliki, tylko na jej kpinę. Romanista* przeszedł obojętnie obok dziewczyny. Zaskoczona dziewczyna najpierw nie wiedziała co powiedzieć, ale po chwili w stronę Austina znowu leciały słowa dziewczyny.- Według dobrego wychowania powinno się odpowiadać!
-Przestań być tak wredna, Angie- brat dziewczyny zwrócił się do niej, jednocześnie się śmiejąc.
-Od razu wredna…- wywróciła oczami stojąc z założonymi rękami.- Wybacz, ale muszę zmykać na lekcje. Francuski z chodzącym seksem czeka- puściła oczko do brata, i łapiąc torbę pobiegła do szkoły potrącając po drodze kilku uczniów.
Wbiegła do klasy zaraz po nauczycielu i szybko zajęła miejsce w ostatniej ławce. Zdyszana odgarnęła długie, rozpuszczone włosy z twarzy, i wyjęła zeszyt i podręcznik do języka. Udając że słucha, dyskretnie włożyła jedną słuchawkę do ucha i zaczęła słuchać ulubionych utworów Ozzy’ego.

Przerwał prowadzenie lekcji, gdy zauważył co robi Angelika Jones. Dziewczyna skupiła się na rysowaniu czegoś na końcu zeszytu. W jednym uchu miała słuchawkę. W ogóle nie zwracała uwagi na to, co się dzieje na lekcji.
-Angelika Jones, podejdź tutaj- powiedział głośno na tyle, żeby nastolatka go usłyszała. Wyjęła słuchawki które schowała do kieszeni, i wstała z ławki. Spojrzała najpierw na nauczyciela, później na tablicę.
-Co mam zrobić…?- spytała cicho przygryzając dolną wargę. Nerwowo rozglądała się po klasie szukając pomocy u któregoś z uczniów.
-Skoro jesteś taka mądra i możesz robić co chcesz, myślę, że nie będziesz miała problemów z zbudowaniem tych zdań- Jamie Austin usiadł przy swoim biurku zostawiając Angelikę przy tablicy. Przez kilka minut dziewczyna stała próbując cokolwiek napisać.
-Nie umiem, proszę pana…
-Słucham? Powtórz proszę- zły zmierzył wzrokiem Angelikę.
-Nie umiem- powtórzyła głośniej, ale mimo wszystko głos jej zadrżał.
-A nie sądzisz, że jeśli chcesz zdać to powinnaś zacząć się uczyć? Zamiast tego obijasz się, wypalasz paczkę papierosów dziennie, jesteś wulgarna, niewychowana…- po wyliczance Jamiego dziewczyna nie wytrzymała i wybiegła 
z klasy.

-Dzwonili do mnie z dyrekcji- Jose Morgan zwróciła się do Angeliki, 
która siedziała przy kuchennym stole i tępym wzrokiem wpatrywała się w ścianę.- Uciekłaś z lekcji w trakcie jej trwania… Angelika, co się znowu dzieje. Miało być dobrze- nastolatka spuściła wzrok z początku nie wiedząc co powiedzieć. Kilka razy otwierała usta myśląc że wie, co powie, ale po chwili je zamykała.- Jak to wyjaśnisz? Bo ja naprawdę nie wiem już, co mam robić.
-Nauczyciel od francuskiego. Ja… wpadłam na niego na wakacjach, ja nie wiedziałam że on będzie mnie uczył… Obraziłam go, i ostatnio po lekcjach też to zrobiłam… ale on… przepraszam, Jose!- zwróciła się do kobiety, której twarz nadal wyrażała zmartwienie. Sama poczuła małe wyrzuty sumienia. Wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić dalej- pewnie masz mnie dosyć, i czekasz aż skończę tę cholerną szkołę się wyniosę stąd…
-Angie…
-Nie… taka jest prawda. Zdaję sobie sprawę z tego jaka jestem. Ale czy ktoś próbuje mi pomóc? Tylko ty… a jedna osoba to za mało- po raz pierwszy od bardzo dawna pozwoliła sobie na wyjawienie przed kimś uczuć. Chciała wyrzucić z siebie to wszystko, co trzymała w środku przez kilka lat.
-Możemy przecież załatwić…- Angelika ponownie weszła w słowo Jose.
-Załatwicie, i co? To nic nie da… Oni nie potrafią mi pomóc… Dostają pieniądze za to. Nie robią tego bo chcą, tylko muszą… nie potrzebuję takiej pomocy. Potrzebuję szczerego serca, takiego które zrozumie. I będzie chciało pomóc… Przepraszam, naprawdę. Pójdę już- ostatni raz spojrzała na opiekunkę i wyszła z kuchni. Będąc w swoim pokoju położyła się na łóżku i pozwoliła sobie na cichy płacz. Znając swój masochizm sięgnęła po zdjęcie umieszczone między kartkami ulubionego zeszytu.
Rodzice. Oboje szczęśliwi i uśmiechnięci. Siedzący na kanapie i trzymający się za ręce. Na kolanach taty siedzi sześcioletnia, jeszcze zdrowa Jane. Pokazuje swoje niepełne uzębienie, 
a oczy wręcz śmieją się. Angelika w tym momencie otarła kolejne łzy które spłynęły po policzkach.
Obok mamy siedzi Nathaniel. Szesnastolatek z nieułożonymi, trochę przydługimi czarnymi włosami na głowie. Tego dnia wyjątkowo ubrany w białą koszulę, a pod szyją ma zawiązany krawat.
 Śmieje się patrząc na swoją młodszą o cztery lata siostrę. Na Angelikę. Dwunastolatka siedzi naburmuszona obok swojego taty. Dziewczynka ma na sobie sukienkę, białe rajstopy i czarne lakierki, a prawie czarne włosy zaplecione są w dwa warkocze. Jest obrażona. Ręce ma skrzyżowane, a wzrok jest wściekły. Angelika pamiętała ten dzień bardzo dobrze. Co roku pierwszego stycznia robili pamiątkowe zdjęcie. To zdjęcie było ostatnie. Rok później, pierwszego stycznie 2008 roku Jane była już chora. Akurat styczeń był jej gorszym miesiącem, i leżała wtedy w szpitalu. Trzydziestego listopada, jedenaście miesięcy później Jane zmarła. Jeden dzień przed urodzinami Angeliki.
-Angie, co się stało… czemu nie śpisz?- do pokoju weszła Jose. Jedną ręką przecierała oczy chcąc się rozbudzić.
-Wyjęłam zdjęcie. Przepraszam, że cię obudziłam- nastolatka przetarła zaczerwienione oczy, a fotografia z powrotem wylądowała w grubym zeszycie.
-Przestraszyłam się, że coś się stało…- kobieta westchnęła jeszcze raz przecierając ręką twarz.- Idź już spać- ziewnęła, a drzwi od pokoju Angeliki zamknęły się.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie- zdyszana wpadła do klasy. Jamie Austin zerknął tylko na dziewczynę, i wrócił do prowadzenia lekcji, która trwała od prawie dziesięciu minut.
Angelika chciała jak najszybciej usiąść w ławce, ale po drodze potknęła się o plecak któregoś z uczniów, i jak długa runęła na podłogę. Wypuściła zeszyt z rąk, a z niego wysypały się kartki, i kilka zdjęć które były wepchnięte pomiędzy strony dziennika, które się jeszcze trzymał. W pośpiechu zaczęła wszystko zbierać 
z podłogi. Brakowało tylko jednego zdjęcia. Obróciła się za siebie będąc pewną, 
że na pewno leży gdzieś przy pierwszej ławce. Zmieszała się, gdy zauważyła jak nauczyciel podnosi to czego szukała i przez chwilę ogląda.
W całej klasie panowała cisza. Każdy wyczekiwał co będzie dalej. Czy Angelika zacznie się awanturować, a może po prostu wyrwie zdjęcie i usiądzie w ławce.
-To moje…- powiedziała niepewnie. Jamie Austin popatrzył na nią chwilę, 
po czym jego wzrok znowu powędrował na fotografię. Na nieszczęście Angeliki obrócił zdjęcie i zaczął czytać to co tam napisała.
Bez słowa oddał własność Angelice i udając  że nic się nie wydarzyło, wrócił do języka francuskiego.

Rozmowy nauczycieli na zebraniu rady pedagogicznej zeszły na Angelikę Jonse. W liceum do którego dziewczyna uczęszczała nie było nauczyciela, który nie wiedział kto to jest.
-Jest… bardzo wulgarna… Nie ma szacunku do nikogo, ani nie ma oporów żeby mówić co myśli- wypowiedział się Jamie Austin gdy został dopuszczony do głosy. Zgodzili się z nim prawie wszyscy nauczyciele. Oprócz Brigitte Abey- nauczycielki plastyki.
-Nie wiem czy dobrze pana zrozumiałam, panie Austin… ale uważa pan że to źle, skoro dziewczyna potrafi wyrazić swoje zdanie? Może ma być potulna jak baranek i robić wszystko co jej ludzie każą?- nauczyciel nie odpowiedział. 
Chwilę popatrzył na nauczycielkę i wzruszył ramionami.- Na moich lekcjach nigdy nie przeklina. Siedzi cicho, uważnie słucha i jest najlepszą uczennicą w klasie.
-Bo to plastyka- odezwała się wychowawczyni Angeliki. Pani Abey wzięła głęboki wdech nie chcąc wybuchnąć.
-Nie, nie dlatego. Na mojej  lekcji Angelika może wyrazić swoje uczucia. Ona wychowuje się bez rodziców. Jej ojciec nie żyje, a matka leży w psychiatryku. Angelika widziała się z nią ostatnio dwa lata temu.
-Przepraszam, jak ta dziewczyna na przedmiotach ścisłych może wyrażać swoje uczucia?
-Ona potrzebuje tylko zrozumienia. To wszystko czego ona potrzebuje- nauczycielka ucięła temat i wszyscy po kilku minutach zapomnieli 
o Angelice Jones.

Mając przed sobą otwarty słownik i podręcznik do francuskiego, siedziała nad kartka z ćwiczeniami próbując  zrobić chociaż jedno ćwiczenie. Na jej nieszczęście Pattie zachorowała, przez co Angelika nie mogła spisać dobrze wykonanych zadań. Gdy usłyszała jak ktoś odsuwa krzesło i dosiada się, kątem oka spojrzała na osobę po czym dosunęła się bardziej w stronę okna.
-Może pomóc ci?- obróciła głowę i zmierzyła wzrokiem nauczyciela. Pokręciła głową i stukając długopisem o ławkę dalej wpatrywała się w ćwiczenia.
-Jak chcesz… Ale jeśli potrzebowałabyś mojej pomocy, to mam konsultacje w poniedziałki, czwartki i piątki zaraz po twoich lekcjach.
-Nie potrzebuję niczyjej pomocy- odpowiedziała zła.- I co pan tak nagle zaczął się troszczyć?
-Staram się ciebie zrozumieć, Angie- powiedział szczerze.- Jakby co, to pamiętaj 
o konsultacjach- uśmiechnął się jeszcze do zdezorientowanej dziewczyny i wrócił na swoje miejsce.

Angelika niepewnie weszła do klasy. Natychmiast napotkała wzrok nauczyciela. Nieco skrępowana usiadła w ławce i czekała aż Jamie Austin podejdzie do niej.
-Dobra. Oni ćwiczą sobie do matury z francuskiego, więc mam czas dla ciebie- wskazał na uczniów piszących próbne testy, a sam przysiadł się do Angeliki.
-Myślałam, że chyba najlepiej to gramatykę poćwiczyć… ale to jak pan sądzi, 
bo w sumie… a nieważne- ucięła zdanie i na prośbę mężczyzny wyjęła książki.
Na prawie że indywidualnej lekcji z Jamiem zrobiła więcej niż na lekcjach 
od początku roku szkolnego.Pierwszy raz po szkole wracała zadowolona. 
Humor poprawił się dziewczynie jeszcze bardziej, gdy pod wieczór Jose pochwaliła ją za to, że w końcu zaczęła się starać.

*Romanista- nauczyciel francuskiego. Tak jak nauczyciel angielskiego- anglista, niemieckieg- germanista itp.


Końcówka coś nie bardzo mi się podoba, 
ale ogólnie rozdział tak :)
Dziękuję za tyle komentarzy, 
bo w porównaniu z poprzedni rozdziałem to aż o dwa więcej ! ;)
Starałam się dać w tym rozdziale więcej opisów, 
ale chyba mózg mi się sprał po przeczytaniu "Balladyny", "Dziadów" i "Zemsty", 
gdzie przecież opisów nie ma, i tylko ze sobą gadają ;_;
Ale żeby nie było, staram się z tymi opisami, staram :>
Tym razem następny pojawi się na 100% 
z rozdziałem na drink--my-soul.blogspot.com :)

Dziękuję :)




czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 2


Po lekcjach, które wykończyły Angelikę, musiała jak zwykle odstresować się paląc na murku za szkołą.
I tak od niedawna, nie przejmowała się, czy ktoś ją zobaczy czy nie.
Trochę uspokojona wróciła do domu. Bez zbędnych komentarzy cicho zamknęła drzwi, zdjęła buty, które równo ułożyła pod ścianą, a szkolną torbę zaniosła do pokoju.

Po tygodniu cała klasa przyzwyczaiła się do nowego nauczyciela. Dla chłopców był jednym z niewielu nauczycieli, których szanowali. Dziewczyny natomiast widziały Jamiego jako obiekt westchnień.
Jedna fascynowała się ślicznymi, prawie czarnymi, i ułożonymi w „artystycznym nieładzie” włosami. Druga seksownym, ledwo widocznym zarostem który czasami widniał na twarzy nauczyciela... Jedynie Angelika nienawidziła ani lekcji francuskiego, ani nauczyciela.
-Dzień dobry- powiedział na kolejnej z rzędu lekcji francuskiego.- Sprawdziłem wasze diagnozy- Angelika nie słuchała dalej. Dyskretnie włożyła jedną słuchawkę do ucha, i słuchała piosenek Courtney Love. Telefon odłożyła dopiero wtedy, gdy Jamie wywołał ją do odebrania swojej diagnozy.
Wstała z ławki, i powoli podeszła do biurka. Nie patrząc nawet na Austina wzięła kawałek papieru, i chciała wrócić na swoje miejsce, ale zatrzymał ją głos mężczyzny.
-Napisałaś najsłabiej w klasie… Nic nie umiesz, Angelika. Nic. Chyba nawet podstaw nie znasz…
-I nie mam zamiaru poznać. Mogę usiąść?
-Masz pokazać to swoim rodzicom- spojrzał na dziewczynę, na której twarzy dostrzegł coś podobnego do zmieszania, i małego cierpienia.
-Nie pokażę tego swoim rodzicom- pokręciła głową.
-Czyli mam powiedzieć twojej wychowawczyni, żeby zadzwoniła do nich?
-To powodzenia życzę. Tata w grobie na pewno odbierze…- ostatnie zdanie wypowiedziała na tyle cicho, żeby tylko nauczyciel je usłyszał. Ściskając kartkę w dłoni wróciła na miejsce, i położyła się na ławce chcąc ukryć oczy napełnione łzami.

W końcu nastał upragniony dla Angeliki koniec lekcji. Poczekała, aż wszyscy uczniowie wyjdą z klasy, i sama chciała wyjść.
-Albo nie umiesz czytać, albo nie znasz regulaminu- pakowanie przerwał jej głos Jamiego Austina.
-Co ma pan na myśli?- spytała zuchwale patrząc w jego oczy.
-Nie wolno malować paznokci…- zaczął wymieniać. Dziewczyna spojrzała na pomalowane czarnym lakierem wcześniej wymienione paznokcie, a potem swój wzrok przeniosła ponownie na Jamiego. - Ubierać się wulgarnie…
-Kurwa co?- przerwała.-Przepraszam bardzo, ale co jest wulgarnego w zakolanówkach, krótkich spodenkach, zwyczajnej bluzce z lekkim dekoltem i skurzanej kurtce?! To pan ubiera się jak pedał!- wygłosiła monolog, i trzasnęła (jak to miała w zwyczaju) drzwiami od klasy. I nie ukrywała przed samą sobą, że zawiodła się na nim. Bo myślała, że będzie chciał z nią porozmawiać o jej tacie.
Nie mając siły na powrót do domu usiadła pod szkołą opierając się o ścianę. Otarła pojedyncze łzy, które się jej nie posłuchały i spłynęły po policzkach. Humor jeszcze bardziej jej się pogorszył, gdy zauważyła w torbie pustą paczkę papierosów.
-To już nałóg, Angelika- zignorowała go.- Wiesz o tym.
-Odpieprz się, dobra? Nie obchodzi mnie co myślisz, i wyprzedzę to co powiesz. Nie mam zamiaru mieć do ciebie szacunku. Wkurwiasz mnie jak nikt. I nie udawaj, że się troszczysz Austin- syknęła, i trącając go w ramię wyminęła idąc w stronę przystanku autobusowego.


Będąc już w domu zdziwiła ją cisza jaka tam panowała. Zawsze, gdy Jose była w domu wyraźnie było słychać i czuć tego oznaki. A to z kuchni dolatywał zapach jakiejś potrawy, z salonu leciała muzyka, a w przedpokoju zapalone było światło, którego Jose zawsze zapominała zgasić.
Oprócz zmian nie świadczących o obecności Jose, Angelika zauważyła również dodatkową parę męskich butów, i kurtkę. Ciekawość wzięła nad dziewczyną górę i skierowała się w stronę salonu, gdzie spod zamkniętych drzwi wydostawało się trochę światła. Otworzyła drzwi, i uśmiech natychmiastowo pojawił się na jej twarzy, gdy zauważyła swojego brata. Cały zły humor prysł, a dziewczyna w końcu mogła wyściskać swojego brata tak mocno jak chciała.
-Jose mówiła, że nie zdałaś- odezwał się pierwszy, gdy zostali sami w salonie.
-Z francuskiego. I przez to powtarzam cały rok, bo nie pozwolili mi na poprawkę w wakacje…- wzruszyła ramionami chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Dobra… już cię nie będę męczył... tylko powiedz, co ogólnie w szkole?
-Ogólnie to dobrze, oprócz tego, że w wakacje naskoczyłam na nowego nauczyciela francuskiego, w którym teraz kochają się prawie wszystkie dziewczyny z klasy, a dzisiaj kłóciłam się z nim, mówiąc do niego na ty. Jak słyszysz, jest cudownie- dokończyła z sarkazmem i wzięła głęboki wdech chcąc się uspokoić. Wspomnienie „chodzącego seksu” doprowadzało ją do szału.- A co z mamą?- spuściła głowę, gdy zobaczyła wzrok brata.
-Nie jest za dobrze…
-Zamknęli już ją w pokoju bez klamek?- burknęła.
-Angelika, to nie są żarty…- usłyszała podirytowany głos brata.
-Nie żartuję- odpowiedziała z równą pretensją w głosie.- Tylko chciałabym wiedzieć częściej, niż raz na trzy miesiące, co się z nią dzieje… I chciałabym również, żeby ona wiedziała, co jest u mnie. Chciałabym, żeby się mną interesowała- zawiedzionym wzrokiem przeszywała brata.
Ten westchnął cicho nie wiedząc co powiedzieć. Gdy miał dosyć niekomfortowej ciszy, z plecaka który leżał obok torby wyjął kilkanaście kopert związanych sznurkiem.
-Nie przeczytała- powiedział podając Angelice pakunek.
-Świetnie- odłożyła listy na stolik, i podciągnęła kolana pod brodę. Zaciskała mocno zęby, byleby tylko się nie rozpłakać. Tłumiła w sobie emocje, aż w końcu poczuła że w miarę się uspokoiła.
Nathan chcąc poprawić trochę atmosferę, spróbował zagadać siostrę.
-To masz jeszcze tego Puszka, Mruczka, czy jak on się nazywał?- rozglądnął się po salonie próbując doszukać się puszystego kociego ogona.
-Mam już pięć Puszków Mruczków- na jej twarzy mógł dostrzec minimalny uśmiech. Zaśmiał się, gdy Angelika bez słowa wstała z kanapy, i po chwili wróciła do pokoju z jednym z „Puszków Mruczków”.- To jest ten najmłodszy- dziewczyna podała bratu zwierzaka i zaśmiała się, gdy kociak wbił pazury w rękę Nathaniela.
-Ała!- krzyknął z bólu, bo pazury zwierzęcia naprawdę były ostre.- Jak to małe diabelskie coś się nazywa, Angie?- spytał jednocześnie delikatnie dotykając zadrapań.
-Wiesz, że moje koty nie mają imion. Są bez imienne- Nathan Jones ponownie zaniósł się śmiechem zapominając do bólu.  Do późna w nocy siedział razem z siostrą rozmawiając o tym, co się działo u nich przez ten czas, kiedy się nie widzieli. Oboje zgrabnie unikali tematów z przeszłości, kiedy jeszcze mieszkali wszyscy razem. Kiedy byli rodziną.


Dzisiaj krótszy niż ostatnio, ale chyba za to więcej się dzieje, prawda? ;)
Dla Madź- jak zwykle, bo przecież cały blog jest dla niej <3
Kocham cie miśku ^^
Jesteś najlepsza pod słońcem, wiesz? :>
Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie razem z rozdziałem na drink--my-soul, 
czyli około 6 grudnia:)
Do następnego :)

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 1


Angelika Jones wracała z zakończenia roku szkolnego zła jak osa. W jednej ręce trzymała pogniecione już świadectwo, a w drugiej papierosa, którego powoli kończyła dopalać. Przed samym blokiem w którym mieszkała, rzuciła fajkę na ziemię i przygniotła butem.
Wchodząc do domu nie zwróciła uwagi na Jose Morgan- prawną opiekunkę dziewczyny. Torbę zostawiła w przedpokoju, a owe pogniecione świadectwo położyła na stole w salonie.
Już chciała zamknąć się w swoim pokoju, ale ubiegł ją głos opiekunki.
-Angelika! Wróć tutaj- zirytowana dziewczyna wywróciła oczami, i ponownie weszła do salonu, gdzie była Jose.
-Nie zdałaś?- spytała patrząc na Angelikę.
-A co pisze na świadectwie?- spytała sarkastycznie unikając wzroku kobiety.
-Obiecałaś mi kilka rzeczy, pamiętasz? Że poprawisz się w nauce, będziesz się lepiej zachowywać, i przestaniesz palić. Ostatnio w twoim pokoju znalazłam świeżo otwartą paczkę.
-Grzebiesz w moich rzeczach?- podniosła głos, mocno akcentując przedostatnie słowo.- Zwariowałaś?!
-Angelika, zwracaj się tak, jak...
-Nie będę się do cholery jasnej zwracać do ciebie, jak należy! Nie jesteś moją matką, nie masz prawa grzebać w moich rzeczach, ani mówić mi, jak mam się  zachowywać! Zresztą ta kobieta, która twierdzi, że mnie urodziła, też nie ma prawa!- krzyknęła, a czując jak trzęsą jej się ręce wbiegła do pokoju, i w pośpiechu wzięła szlugi. Wychodząc w pośpiechu z mieszkania wzięła jeszcze torbę, i zatrzasnęła z hukiem za sobą drzwi.

Szła powoli przez park, patrząc się na buty i wolno paląc papierosa.
Z niezwykłą dokładnością oglądała dopiero co kupione martensy. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy wpadła na kogoś, a niewypalona jeszcze fajka upadła na chodnik.
-Uważaj jak chodzisz!- krzyknęła. Od razu z torby wyciągnęła kolejnego papierosa, a gdy trzymała już go podpalonego w buzi, spojrzała na osobą, na którą wpadała. Stał przed nią chłopak. Nie, mężczyzna. Raczej student.
-Kochanie, to nie ja szedłem jak pijany przez park wpatrując się w swoje buty, i to nie ja wszedłem na ciebie- Angelika zmrużyła oczy, i spojrzała na nieznajomego z nienawiścią, po czym wyminęła go szturchając jeszcze w ramię.

-Gdzie byłaś?-  usłyszała zdenerwowany głos opiekunki, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi.- Jest już prawie północ, dziewczyno! Już chciałam dzwonić do twojego brata…
-Spokojnie, nie można się przejść? Wakacje są… a, i myślisz, że Nathan zwrócił by uwagę na to, że zniknęłam? Nie, on żyje w swoim świecie, i nie obchodzę go. Więc daruj sobie, Jose.
-Jutro wyjeżdżamy.
-Nigdzie nie wyjeżdżam- odpowiedziała spokojnie wiedząc, że i tak postawi na swoim.
-Wyjeżdżasz.
-Nie. Dobranoc- ucięła krótko zdanie, i skierowała się do pokoju.
-Dobranoc.

-Wstawaj i pakuj się- obudziła ją Jose lekkim szturchaniem.
-Nigdzie nie jadę…- wymamrotała po części jeszcze będąc we śnie.
-Jedziesz, Angie. Wstawaj.
-Nie mów na mnie „Angie”. Nigdzie nie jadę.
-Wiesz… myślę, że pani z kuratorium bardzo się ucieszy gdy do niej zadzwonię, i powiem, że jednak poprawczak by ci się przydał- zaspana dziewczyna wstała z łóżka, i popatrzyła na Jose.- No nie patrz tak na mnie!- usłyszała jej śmiech.- Jeszcze mnie zabijesz…
-Nienawidzę cię, Jose… Gdzie jedziemy?- spytała obojętnie udając, że nie nic ją nie obchodzi. W środku gotowała się ze złości, i tylko obecność opiekunki powstrzymywała ją od zapalenia w mieszkaniu.
-Jak ty byś to ujęła… zadupie, koniec świata, zatrzymali się na średniowieczu…- mówiła powstrzymując się od śmiechu.
-A jak ty byś to ujęła?
-Balbriggan.

Miesiąc wakacji spędzony w Balbriggan zdecydowanie dobrze wpłynął na dziewczynę.
Całe dnie spędzała nad morzem siedząc na pomoście. Od wczesnego rana do późnego wieczora potrafiła tam spędzać czas. Wystarczał jej naładowany telefon, słuchawki i coś do jedzenia.
Wracając do domu była naładowana spokojem, a Jose wiedziała, że przynajmniej jeden szkolny miesiąc będzie wolny od kłótni i płaczu Angeliki. I Jose i nauczyciele wiedzieli, że nastolatka nie radzi sobie psychicznie. Tylko nikt nie potrafił jej pomóc.
Niestety, spokój uciekł od Angeliki szybciej, niż Jose myślała. Stres prze szkołą, przed powtarzaniem klasy zjadł Angelikę na dwa tygodnie przed rozpoczęciem szkoły. Dziewczyna była tak zestresowana, że nie kryła się nawet z paleniem przed opiekunką. Czy na balkonie, czy przed blokiem… nie zwracała uwagi na to kto ją zobaczy. Musiała się tylko odstresować.
Angelika była wściekła na Jose, że ta nie widziała, co się dzieje. Że nie widzi tego, jak nastolatka po każdej nocy ma czerwone i opuchnięte oczy od płaczu.

I w końcu przyszedł ten dzień, który Angelika najchętniej by przespała. Rozpoczęcie roku szkolnego.
Zetknięcie z nową klasą, ponowna walka z nauczycielką francuskiego… od samego myślenia odechciewało jej się. Niechętnie spojrzała w lustro patrząc się na swoje odbicie, które według niej samej przypominało klauna.
Według Jose wyglądała jak każda normalna uczennica. Biała koszula włożona w czarną spódnicę przylegającą do ciała, a ciemne włosy splecione były w zwyczajnego warkocza.
Nic specjalnego… - mówiła Jose. Jednak nastolatka w takim wydaniu czuła się źle.
Gdy spojrzała na zegarek westchnęła, wiedząc że musi już się zbierać i wychodzić do szkoły.

Przeciskała się przez tłum uczniów chcąc znaleźć dla siebie trochę miejsce, żeby tylko przeczekać denne przywitanie dyrektora, i przedstawienie kliku nowych nauczycieli.
Ożywiła się jedynie w momencie, kiedy mężczyzna oznajmił, że nauczycielka francuskiego- Barbra Peterson odeszła na emeryturę.
-Nowym nauczycielem języka francuskiego jest Jamie Austin- w szkolnej auli rozległy się głośne brawa. Angelika chciała jedynie dojrzeć, jak wygląda nowy nauczyciel. Niestety, oprócz wielu uczniów stojących przed nią, przeszkodził jej niski wzrost, żeby zobaczyć owego pana Austina.
-Mam nadzieję, że ten nowy to miły pięćdziesięciolatek z brzuchem, który pozwala ściągać…- zwróciła się do Pattie, o wiele wyższej od siebie koleżanki z nowej klasy.
-Oj, mylisz się… to chyba najbardziej gorący nauczyciel w tej szkole… Angelika… to jest chodzący seks… mówię ci, oszalejesz jak go zobaczysz- Patti puściła oczko do dziewczyny, na której twarzy wcale nie pojawił się uśmiech, tylko grymas niezadowolenia.

Na nieszczęście Angeliki, francuski miała dzień po rozpoczęciu roku. I to na dwóch pierwszych lekcjach. Każda dziewczyna której się spytała o nauczyciela języka, odpowiadała to samo co Pattie.
„Chodzący seks”.

Pierwszego dnia Angelika pojawiła się wyjątkowo wcześnie w szkole. Poszła prosto do klasy, która była już otwarta dla uczniów. Zajęła miejsce pod klasą, i nie zostało jej nic innego, niż czekać na dzwonek. Kilka minut później dołączyła do niej Pattie, która sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała wybuchnąć.
-Chyba po raz pierwszy w życiu nie mogę doczekać się lekcji…- powiedziała podekscytowana do Angeliki. Ta spojrzała tylko na nią obojętnie, i wróciła do swoich zajęć.
Z czasem do klasy wchodzili kolejni uczniowie, i prawie cała sala zajęć była już pełna.- Dziesięć… dziewięć…- Angelika spojrzała zdziwiona  na koleżankę, która odliczała sekundy do dzwonka. Wywróciła oczami, i dalej wpatrywała w krajobraz za oknem. Gdy zadzwonił dzwonek, tak bardzo upragniony przez sąsiadkę z ławki Angeliki, do klasy weszli ostatni uczniowie, a za nimi Jamie Austin. Nastolatka widząc całkiem znajomą jej twarz, spuściła szybko wzrok. Ukrywanie się przed nowym nauczycielem wychodziło jej całkiem dobrze, aż do sprawdzenia obecności.
Gdy Jamie wyczytał nazwisko osiemnastolatki, ta niechętnie spojrzała na niego, i powiedziała „obecna”. Młody mężczyzna musiał powstrzymać śmiech, gdy rozpoznał w pannie Jones pyskatą dziewczynę z papierosem, którą spotkał w parku.
-Nie zdałaś z francuskiego, tak?- spytał nieświadomie drocząc się z Angeliką.
-A pan to powinien dobrze wiedzieć- odburknęła. Jamie zaśmiał się cicho, i ignorując pyskatą uczennicę przeszedł do prowadzenia lekcji.

Drugiego dnia czekała ją diagnoza z francuskiego. Po pierwszej konfrontacji z Jamiem Austinem wiedziała, że nie będzie łatwo, dlatego będzie musiała coś wymyślić, żeby nie przemęczać się z nauką znienawidzonego języka, ale żeby wyciągnąć z oceną na tróję. Na lekcji miał być test sprawdzający wiedzę z języka, przez co Angelika była kłębkiem nerwów. Wiedziała, że dużo nie napisze, dlatego chciała, by te nieszczęsne 45 minut lekcji minęło jak najszybciej.

Cała klasa siedziała w ciszy czekając, aż Jamie każdemu da diagnozę.
-Są jakieś pytania?- zapytał, zanim wszyscy zaczęli pisać. Ręka Pattie wystrzeliła do góry zwracając ty samym uwagę Angeliki.
-Dziewczyno nie kompromituj się…- wyszeptała.
-Słucham?- Jamie spojrzał na uczennicę, która się zgłosiła.
-Mam pytanie… takie trochę nie do tematu- powiedziała.- Czy pan ma korzenie francuskie? Albo mieszkał pan kiedyś we Francji?- spytała zagryzając dolną wargę.- Bo pana akcent…- westchnęła.
Jamie Austin jedynie się zaśmiał.
-Nie, nie mam korzeni Francuskich, a mój najdłuższy pobyt we Francji liczył dwa tygodnie. To chyba talent- powiedział uśmiechając się lekko.
-Dobra samoocena to podstawa- cała klasa usłyszała pomruk Angeliki. Dziewczyna nie zraziła się tym, i rozpoczęła pisanie diagnozy.

Z czasem, gdy każda kolejna minuta mijała, Angelika czuła jak robi jej się słabo, gdy patrzyła na diagnozę. Prawie wszystkie odpowiedzi na pytania testowe zaznaczyła losowo, a gdy zobaczyła dużo pustego miejsca na wypracowanie, myślała że na miejscu zemdleje.
Gdy zadzwonił dzwonek każdy uczeń oddał swoją diagnozę, i tylko Angelika została męcząc się z wypracowaniem. Przysunęła się bliżej ściany, gdy usłyszała szmer odsuwanego krzesła, a obok niej usiadł nauczyciel.
-Za chwilę oboje mamy lekcje, kończ już- spokojny głos dotarł do jej uszu.- To nie jest na ocenę, wpisuję tylko punkty, żeby wiedzieć na jakim jesteście poziomie…
-Nie zdałam, więc o co panu chodzi? Wie pan, na jakim jestem poziomie…- słysząc dzwonek na lekcję wstała, wzięła torbę i wyszła z klasy.


Emm... no to pierwsza poprawka za mną :) 
powiem, że bardziej mi się to podoba, niż pierwotna wersja ;).
Rozdział pierwszy zawiera w sobie trochę zmieniony prolog, 
i coś około ponad połowę pierwszego rozdziału. 
Mam nadzieje, że się podoba, zachęcam do komentowania.
Dziękuję za uwagę, do następnego.
Dla Madź <3





piątek, 16 listopada 2012

Słowem wyjaśnienia

Postanowiłam napisać tę historię jeszcze raz. Pisząc secret-love wiele rzeczy nie przemyślałam, wiele wątków było niepotrzebnych, wepchanych na siłę, a te ważniejsze były za krótko opisywane.
Tak więc- zapraszam na starą-nową opowieść o Angelice i Jamie'm ;)
Rozdziały będą się ukazywać dość często (mam nadzieję)- ponieważ jak wiecie, główny zarys historii już mam, prawie 40 rozdziałów leży sobie zapisanych w wordzie. Wystarczy każdy po kolei poprawić.
Dziękuję za uwagę, do pierwszego rozdziału :)
Kto chce być informowany, niech wpiszę się w zakładce "Kontakt".