niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 1


Angelika Jones wracała z zakończenia roku szkolnego zła jak osa. W jednej ręce trzymała pogniecione już świadectwo, a w drugiej papierosa, którego powoli kończyła dopalać. Przed samym blokiem w którym mieszkała, rzuciła fajkę na ziemię i przygniotła butem.
Wchodząc do domu nie zwróciła uwagi na Jose Morgan- prawną opiekunkę dziewczyny. Torbę zostawiła w przedpokoju, a owe pogniecione świadectwo położyła na stole w salonie.
Już chciała zamknąć się w swoim pokoju, ale ubiegł ją głos opiekunki.
-Angelika! Wróć tutaj- zirytowana dziewczyna wywróciła oczami, i ponownie weszła do salonu, gdzie była Jose.
-Nie zdałaś?- spytała patrząc na Angelikę.
-A co pisze na świadectwie?- spytała sarkastycznie unikając wzroku kobiety.
-Obiecałaś mi kilka rzeczy, pamiętasz? Że poprawisz się w nauce, będziesz się lepiej zachowywać, i przestaniesz palić. Ostatnio w twoim pokoju znalazłam świeżo otwartą paczkę.
-Grzebiesz w moich rzeczach?- podniosła głos, mocno akcentując przedostatnie słowo.- Zwariowałaś?!
-Angelika, zwracaj się tak, jak...
-Nie będę się do cholery jasnej zwracać do ciebie, jak należy! Nie jesteś moją matką, nie masz prawa grzebać w moich rzeczach, ani mówić mi, jak mam się  zachowywać! Zresztą ta kobieta, która twierdzi, że mnie urodziła, też nie ma prawa!- krzyknęła, a czując jak trzęsą jej się ręce wbiegła do pokoju, i w pośpiechu wzięła szlugi. Wychodząc w pośpiechu z mieszkania wzięła jeszcze torbę, i zatrzasnęła z hukiem za sobą drzwi.

Szła powoli przez park, patrząc się na buty i wolno paląc papierosa.
Z niezwykłą dokładnością oglądała dopiero co kupione martensy. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy wpadła na kogoś, a niewypalona jeszcze fajka upadła na chodnik.
-Uważaj jak chodzisz!- krzyknęła. Od razu z torby wyciągnęła kolejnego papierosa, a gdy trzymała już go podpalonego w buzi, spojrzała na osobą, na którą wpadała. Stał przed nią chłopak. Nie, mężczyzna. Raczej student.
-Kochanie, to nie ja szedłem jak pijany przez park wpatrując się w swoje buty, i to nie ja wszedłem na ciebie- Angelika zmrużyła oczy, i spojrzała na nieznajomego z nienawiścią, po czym wyminęła go szturchając jeszcze w ramię.

-Gdzie byłaś?-  usłyszała zdenerwowany głos opiekunki, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi.- Jest już prawie północ, dziewczyno! Już chciałam dzwonić do twojego brata…
-Spokojnie, nie można się przejść? Wakacje są… a, i myślisz, że Nathan zwrócił by uwagę na to, że zniknęłam? Nie, on żyje w swoim świecie, i nie obchodzę go. Więc daruj sobie, Jose.
-Jutro wyjeżdżamy.
-Nigdzie nie wyjeżdżam- odpowiedziała spokojnie wiedząc, że i tak postawi na swoim.
-Wyjeżdżasz.
-Nie. Dobranoc- ucięła krótko zdanie, i skierowała się do pokoju.
-Dobranoc.

-Wstawaj i pakuj się- obudziła ją Jose lekkim szturchaniem.
-Nigdzie nie jadę…- wymamrotała po części jeszcze będąc we śnie.
-Jedziesz, Angie. Wstawaj.
-Nie mów na mnie „Angie”. Nigdzie nie jadę.
-Wiesz… myślę, że pani z kuratorium bardzo się ucieszy gdy do niej zadzwonię, i powiem, że jednak poprawczak by ci się przydał- zaspana dziewczyna wstała z łóżka, i popatrzyła na Jose.- No nie patrz tak na mnie!- usłyszała jej śmiech.- Jeszcze mnie zabijesz…
-Nienawidzę cię, Jose… Gdzie jedziemy?- spytała obojętnie udając, że nie nic ją nie obchodzi. W środku gotowała się ze złości, i tylko obecność opiekunki powstrzymywała ją od zapalenia w mieszkaniu.
-Jak ty byś to ujęła… zadupie, koniec świata, zatrzymali się na średniowieczu…- mówiła powstrzymując się od śmiechu.
-A jak ty byś to ujęła?
-Balbriggan.

Miesiąc wakacji spędzony w Balbriggan zdecydowanie dobrze wpłynął na dziewczynę.
Całe dnie spędzała nad morzem siedząc na pomoście. Od wczesnego rana do późnego wieczora potrafiła tam spędzać czas. Wystarczał jej naładowany telefon, słuchawki i coś do jedzenia.
Wracając do domu była naładowana spokojem, a Jose wiedziała, że przynajmniej jeden szkolny miesiąc będzie wolny od kłótni i płaczu Angeliki. I Jose i nauczyciele wiedzieli, że nastolatka nie radzi sobie psychicznie. Tylko nikt nie potrafił jej pomóc.
Niestety, spokój uciekł od Angeliki szybciej, niż Jose myślała. Stres prze szkołą, przed powtarzaniem klasy zjadł Angelikę na dwa tygodnie przed rozpoczęciem szkoły. Dziewczyna była tak zestresowana, że nie kryła się nawet z paleniem przed opiekunką. Czy na balkonie, czy przed blokiem… nie zwracała uwagi na to kto ją zobaczy. Musiała się tylko odstresować.
Angelika była wściekła na Jose, że ta nie widziała, co się dzieje. Że nie widzi tego, jak nastolatka po każdej nocy ma czerwone i opuchnięte oczy od płaczu.

I w końcu przyszedł ten dzień, który Angelika najchętniej by przespała. Rozpoczęcie roku szkolnego.
Zetknięcie z nową klasą, ponowna walka z nauczycielką francuskiego… od samego myślenia odechciewało jej się. Niechętnie spojrzała w lustro patrząc się na swoje odbicie, które według niej samej przypominało klauna.
Według Jose wyglądała jak każda normalna uczennica. Biała koszula włożona w czarną spódnicę przylegającą do ciała, a ciemne włosy splecione były w zwyczajnego warkocza.
Nic specjalnego… - mówiła Jose. Jednak nastolatka w takim wydaniu czuła się źle.
Gdy spojrzała na zegarek westchnęła, wiedząc że musi już się zbierać i wychodzić do szkoły.

Przeciskała się przez tłum uczniów chcąc znaleźć dla siebie trochę miejsce, żeby tylko przeczekać denne przywitanie dyrektora, i przedstawienie kliku nowych nauczycieli.
Ożywiła się jedynie w momencie, kiedy mężczyzna oznajmił, że nauczycielka francuskiego- Barbra Peterson odeszła na emeryturę.
-Nowym nauczycielem języka francuskiego jest Jamie Austin- w szkolnej auli rozległy się głośne brawa. Angelika chciała jedynie dojrzeć, jak wygląda nowy nauczyciel. Niestety, oprócz wielu uczniów stojących przed nią, przeszkodził jej niski wzrost, żeby zobaczyć owego pana Austina.
-Mam nadzieję, że ten nowy to miły pięćdziesięciolatek z brzuchem, który pozwala ściągać…- zwróciła się do Pattie, o wiele wyższej od siebie koleżanki z nowej klasy.
-Oj, mylisz się… to chyba najbardziej gorący nauczyciel w tej szkole… Angelika… to jest chodzący seks… mówię ci, oszalejesz jak go zobaczysz- Patti puściła oczko do dziewczyny, na której twarzy wcale nie pojawił się uśmiech, tylko grymas niezadowolenia.

Na nieszczęście Angeliki, francuski miała dzień po rozpoczęciu roku. I to na dwóch pierwszych lekcjach. Każda dziewczyna której się spytała o nauczyciela języka, odpowiadała to samo co Pattie.
„Chodzący seks”.

Pierwszego dnia Angelika pojawiła się wyjątkowo wcześnie w szkole. Poszła prosto do klasy, która była już otwarta dla uczniów. Zajęła miejsce pod klasą, i nie zostało jej nic innego, niż czekać na dzwonek. Kilka minut później dołączyła do niej Pattie, która sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała wybuchnąć.
-Chyba po raz pierwszy w życiu nie mogę doczekać się lekcji…- powiedziała podekscytowana do Angeliki. Ta spojrzała tylko na nią obojętnie, i wróciła do swoich zajęć.
Z czasem do klasy wchodzili kolejni uczniowie, i prawie cała sala zajęć była już pełna.- Dziesięć… dziewięć…- Angelika spojrzała zdziwiona  na koleżankę, która odliczała sekundy do dzwonka. Wywróciła oczami, i dalej wpatrywała w krajobraz za oknem. Gdy zadzwonił dzwonek, tak bardzo upragniony przez sąsiadkę z ławki Angeliki, do klasy weszli ostatni uczniowie, a za nimi Jamie Austin. Nastolatka widząc całkiem znajomą jej twarz, spuściła szybko wzrok. Ukrywanie się przed nowym nauczycielem wychodziło jej całkiem dobrze, aż do sprawdzenia obecności.
Gdy Jamie wyczytał nazwisko osiemnastolatki, ta niechętnie spojrzała na niego, i powiedziała „obecna”. Młody mężczyzna musiał powstrzymać śmiech, gdy rozpoznał w pannie Jones pyskatą dziewczynę z papierosem, którą spotkał w parku.
-Nie zdałaś z francuskiego, tak?- spytał nieświadomie drocząc się z Angeliką.
-A pan to powinien dobrze wiedzieć- odburknęła. Jamie zaśmiał się cicho, i ignorując pyskatą uczennicę przeszedł do prowadzenia lekcji.

Drugiego dnia czekała ją diagnoza z francuskiego. Po pierwszej konfrontacji z Jamiem Austinem wiedziała, że nie będzie łatwo, dlatego będzie musiała coś wymyślić, żeby nie przemęczać się z nauką znienawidzonego języka, ale żeby wyciągnąć z oceną na tróję. Na lekcji miał być test sprawdzający wiedzę z języka, przez co Angelika była kłębkiem nerwów. Wiedziała, że dużo nie napisze, dlatego chciała, by te nieszczęsne 45 minut lekcji minęło jak najszybciej.

Cała klasa siedziała w ciszy czekając, aż Jamie każdemu da diagnozę.
-Są jakieś pytania?- zapytał, zanim wszyscy zaczęli pisać. Ręka Pattie wystrzeliła do góry zwracając ty samym uwagę Angeliki.
-Dziewczyno nie kompromituj się…- wyszeptała.
-Słucham?- Jamie spojrzał na uczennicę, która się zgłosiła.
-Mam pytanie… takie trochę nie do tematu- powiedziała.- Czy pan ma korzenie francuskie? Albo mieszkał pan kiedyś we Francji?- spytała zagryzając dolną wargę.- Bo pana akcent…- westchnęła.
Jamie Austin jedynie się zaśmiał.
-Nie, nie mam korzeni Francuskich, a mój najdłuższy pobyt we Francji liczył dwa tygodnie. To chyba talent- powiedział uśmiechając się lekko.
-Dobra samoocena to podstawa- cała klasa usłyszała pomruk Angeliki. Dziewczyna nie zraziła się tym, i rozpoczęła pisanie diagnozy.

Z czasem, gdy każda kolejna minuta mijała, Angelika czuła jak robi jej się słabo, gdy patrzyła na diagnozę. Prawie wszystkie odpowiedzi na pytania testowe zaznaczyła losowo, a gdy zobaczyła dużo pustego miejsca na wypracowanie, myślała że na miejscu zemdleje.
Gdy zadzwonił dzwonek każdy uczeń oddał swoją diagnozę, i tylko Angelika została męcząc się z wypracowaniem. Przysunęła się bliżej ściany, gdy usłyszała szmer odsuwanego krzesła, a obok niej usiadł nauczyciel.
-Za chwilę oboje mamy lekcje, kończ już- spokojny głos dotarł do jej uszu.- To nie jest na ocenę, wpisuję tylko punkty, żeby wiedzieć na jakim jesteście poziomie…
-Nie zdałam, więc o co panu chodzi? Wie pan, na jakim jestem poziomie…- słysząc dzwonek na lekcję wstała, wzięła torbę i wyszła z klasy.


Emm... no to pierwsza poprawka za mną :) 
powiem, że bardziej mi się to podoba, niż pierwotna wersja ;).
Rozdział pierwszy zawiera w sobie trochę zmieniony prolog, 
i coś około ponad połowę pierwszego rozdziału. 
Mam nadzieje, że się podoba, zachęcam do komentowania.
Dziękuję za uwagę, do następnego.
Dla Madź <3





1 komentarz:

  1. Kochanie ty moje.. Kocham tego bloga. Wielbię. Narkotyzuję się każdym jednym słowem. Uwielbiam cie za to że go piszesz. ( I za to jaka jesteś oczywiście ;* ) Świetny rozdział, jak zawsze tu. Czekam na kolejny. Błagam szybko. Błagam, błagam, błagam. Kocham to. <3

    OdpowiedzUsuń