Angelika
Jones wracała z zakończenia roku szkolnego zła jak osa. W jednej ręce trzymała
pogniecione już świadectwo, a w drugiej papierosa, którego powoli kończyła
dopalać. Przed samym blokiem w którym mieszkała, rzuciła fajkę na ziemię i
przygniotła butem.
Wchodząc do
domu nie zwróciła uwagi na Jose Morgan- prawną opiekunkę dziewczyny. Torbę
zostawiła w przedpokoju, a owe pogniecione świadectwo położyła na stole w
salonie.
Już chciała
zamknąć się w swoim pokoju, ale ubiegł ją głos opiekunki.
-Angelika!
Wróć tutaj- zirytowana dziewczyna wywróciła oczami, i ponownie weszła do
salonu, gdzie była Jose.
-Nie
zdałaś?- spytała patrząc na Angelikę.
-A co pisze
na świadectwie?- spytała sarkastycznie unikając wzroku kobiety.
-Obiecałaś
mi kilka rzeczy, pamiętasz? Że poprawisz się w nauce, będziesz się lepiej
zachowywać, i przestaniesz palić. Ostatnio w twoim pokoju znalazłam świeżo
otwartą paczkę.
-Grzebiesz w
moich rzeczach?- podniosła głos, mocno akcentując przedostatnie słowo.-
Zwariowałaś?!
-Angelika, zwracaj
się tak, jak...
-Nie będę
się do cholery jasnej zwracać do ciebie, jak należy! Nie jesteś moją matką, nie
masz prawa grzebać w moich rzeczach, ani mówić mi, jak mam się zachowywać! Zresztą ta kobieta, która
twierdzi, że mnie urodziła, też nie ma prawa!- krzyknęła, a czując jak trzęsą
jej się ręce wbiegła do pokoju, i w pośpiechu wzięła szlugi. Wychodząc w
pośpiechu z mieszkania wzięła jeszcze torbę, i zatrzasnęła z hukiem za sobą
drzwi.
Szła powoli
przez park, patrząc się na buty i wolno paląc papierosa.
Z niezwykłą
dokładnością oglądała dopiero co kupione martensy. Ocknęła się dopiero wtedy,
gdy wpadła na kogoś, a niewypalona jeszcze fajka upadła na chodnik.
-Uważaj jak
chodzisz!- krzyknęła. Od razu z torby wyciągnęła kolejnego papierosa, a gdy trzymała
już go podpalonego w buzi, spojrzała na osobą, na którą wpadała. Stał przed nią
chłopak. Nie, mężczyzna. Raczej student.
-Kochanie,
to nie ja szedłem jak pijany przez park wpatrując się w swoje buty, i to nie ja
wszedłem na ciebie- Angelika zmrużyła oczy, i spojrzała na nieznajomego z nienawiścią,
po czym wyminęła go szturchając jeszcze w ramię.
-Gdzie
byłaś?- usłyszała zdenerwowany głos
opiekunki, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi.- Jest już prawie północ,
dziewczyno! Już chciałam dzwonić do twojego brata…
-Spokojnie,
nie można się przejść? Wakacje są… a, i myślisz, że Nathan zwrócił by uwagę na
to, że zniknęłam? Nie, on żyje w swoim świecie, i nie obchodzę go. Więc daruj
sobie, Jose.
-Jutro
wyjeżdżamy.
-Nigdzie nie
wyjeżdżam- odpowiedziała spokojnie wiedząc, że i tak postawi na swoim.
-Wyjeżdżasz.
-Nie.
Dobranoc- ucięła krótko zdanie, i skierowała się do pokoju.
-Dobranoc.
-Wstawaj i
pakuj się- obudziła ją Jose lekkim szturchaniem.
-Nigdzie nie
jadę…- wymamrotała po części jeszcze będąc we śnie.
-Jedziesz,
Angie. Wstawaj.
-Nie mów na
mnie „Angie”. Nigdzie nie jadę.
-Wiesz…
myślę, że pani z kuratorium bardzo się ucieszy gdy do niej zadzwonię, i powiem,
że jednak poprawczak by ci się przydał- zaspana dziewczyna wstała z łóżka, i
popatrzyła na Jose.- No nie patrz tak na mnie!- usłyszała jej śmiech.- Jeszcze
mnie zabijesz…
-Nienawidzę
cię, Jose… Gdzie jedziemy?- spytała obojętnie udając, że nie nic ją nie
obchodzi. W środku gotowała się ze złości, i tylko obecność opiekunki
powstrzymywała ją od zapalenia w mieszkaniu.
-Jak ty byś
to ujęła… zadupie, koniec świata, zatrzymali się na średniowieczu…- mówiła
powstrzymując się od śmiechu.
-A jak ty
byś to ujęła?
-Balbriggan.
Miesiąc
wakacji spędzony w Balbriggan zdecydowanie dobrze wpłynął na dziewczynę.
Całe dnie
spędzała nad morzem siedząc na pomoście. Od wczesnego rana do późnego wieczora
potrafiła tam spędzać czas. Wystarczał jej naładowany telefon, słuchawki i coś
do jedzenia.
Wracając do
domu była naładowana spokojem, a Jose wiedziała, że przynajmniej jeden szkolny
miesiąc będzie wolny od kłótni i płaczu Angeliki. I Jose i nauczyciele
wiedzieli, że nastolatka nie radzi sobie psychicznie. Tylko nikt nie potrafił
jej pomóc.
Niestety,
spokój uciekł od Angeliki szybciej, niż Jose myślała. Stres prze szkołą, przed
powtarzaniem klasy zjadł Angelikę na dwa tygodnie przed rozpoczęciem szkoły.
Dziewczyna była tak zestresowana, że nie kryła się nawet z paleniem przed opiekunką.
Czy na balkonie, czy przed blokiem… nie zwracała uwagi na to kto ją zobaczy.
Musiała się tylko odstresować.
Angelika
była wściekła na Jose, że ta nie widziała, co się dzieje. Że nie widzi tego,
jak nastolatka po każdej nocy ma czerwone i opuchnięte oczy od płaczu.
I w końcu
przyszedł ten dzień, który Angelika najchętniej by przespała. Rozpoczęcie roku
szkolnego.
Zetknięcie z
nową klasą, ponowna walka z nauczycielką francuskiego… od samego myślenia
odechciewało jej się. Niechętnie spojrzała w lustro patrząc się na swoje
odbicie, które według niej samej przypominało klauna.
Według Jose
wyglądała jak każda normalna uczennica. Biała koszula włożona w czarną spódnicę
przylegającą do ciała, a ciemne włosy splecione były w zwyczajnego warkocza.
Nic
specjalnego… - mówiła Jose. Jednak nastolatka w takim wydaniu czuła się źle.
Gdy
spojrzała na zegarek westchnęła, wiedząc że musi już się zbierać i wychodzić do
szkoły.
Przeciskała
się przez tłum uczniów chcąc znaleźć dla siebie trochę miejsce, żeby tylko
przeczekać denne przywitanie dyrektora, i przedstawienie kliku nowych
nauczycieli.
Ożywiła się
jedynie w momencie, kiedy mężczyzna oznajmił, że nauczycielka francuskiego-
Barbra Peterson odeszła na emeryturę.
-Nowym
nauczycielem języka francuskiego jest Jamie Austin- w szkolnej auli rozległy
się głośne brawa. Angelika chciała jedynie dojrzeć, jak wygląda nowy
nauczyciel. Niestety, oprócz wielu uczniów stojących przed nią, przeszkodził
jej niski wzrost, żeby zobaczyć owego pana Austina.
-Mam
nadzieję, że ten nowy to miły pięćdziesięciolatek z brzuchem, który pozwala
ściągać…- zwróciła się do Pattie, o wiele wyższej od siebie koleżanki z nowej
klasy.
-Oj, mylisz
się… to chyba najbardziej gorący nauczyciel w tej szkole… Angelika… to jest
chodzący seks… mówię ci, oszalejesz jak go zobaczysz- Patti puściła oczko do
dziewczyny, na której twarzy wcale nie pojawił się uśmiech, tylko grymas
niezadowolenia.
Na
nieszczęście Angeliki, francuski miała dzień po rozpoczęciu roku. I to na dwóch
pierwszych lekcjach. Każda dziewczyna której się spytała o nauczyciela języka,
odpowiadała to samo co Pattie.
„Chodzący
seks”.
Pierwszego
dnia Angelika pojawiła się wyjątkowo wcześnie w szkole. Poszła prosto do klasy,
która była już otwarta dla uczniów. Zajęła miejsce pod klasą, i nie zostało jej
nic innego, niż czekać na dzwonek. Kilka minut później dołączyła do niej Pattie,
która sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała wybuchnąć.
-Chyba po
raz pierwszy w życiu nie mogę doczekać się lekcji…- powiedziała podekscytowana
do Angeliki. Ta spojrzała tylko na nią obojętnie, i wróciła do swoich zajęć.
Z czasem do
klasy wchodzili kolejni uczniowie, i prawie cała sala zajęć była już pełna.-
Dziesięć… dziewięć…- Angelika spojrzała zdziwiona na koleżankę, która odliczała sekundy do
dzwonka. Wywróciła oczami, i dalej wpatrywała w krajobraz za oknem. Gdy
zadzwonił dzwonek, tak bardzo upragniony przez sąsiadkę z ławki Angeliki, do
klasy weszli ostatni uczniowie, a za nimi Jamie Austin. Nastolatka widząc
całkiem znajomą jej twarz, spuściła szybko wzrok. Ukrywanie się przed nowym
nauczycielem wychodziło jej całkiem dobrze, aż do sprawdzenia obecności.
Gdy Jamie
wyczytał nazwisko osiemnastolatki, ta niechętnie spojrzała na niego, i
powiedziała „obecna”. Młody mężczyzna musiał powstrzymać śmiech, gdy rozpoznał
w pannie Jones pyskatą dziewczynę z papierosem, którą spotkał w parku.
-Nie zdałaś
z francuskiego, tak?- spytał nieświadomie drocząc się z Angeliką.
-A pan to
powinien dobrze wiedzieć- odburknęła. Jamie zaśmiał się cicho, i ignorując
pyskatą uczennicę przeszedł do prowadzenia lekcji.
Drugiego
dnia czekała ją diagnoza z francuskiego. Po pierwszej konfrontacji z Jamiem
Austinem wiedziała, że nie będzie łatwo, dlatego będzie musiała coś wymyślić,
żeby nie przemęczać się z nauką znienawidzonego języka, ale żeby wyciągnąć z
oceną na tróję. Na lekcji miał być test sprawdzający wiedzę z języka, przez co Angelika była kłębkiem
nerwów. Wiedziała, że dużo nie napisze, dlatego chciała, by te
nieszczęsne 45 minut lekcji minęło jak najszybciej.
Cała klasa
siedziała w ciszy czekając, aż Jamie każdemu da diagnozę.
-Są jakieś
pytania?- zapytał, zanim wszyscy zaczęli pisać. Ręka Pattie wystrzeliła do góry
zwracając ty samym uwagę Angeliki.
-Dziewczyno
nie kompromituj się…- wyszeptała.
-Słucham?-
Jamie spojrzał na uczennicę, która się zgłosiła.
-Mam pytanie…
takie trochę nie do tematu- powiedziała.- Czy pan ma korzenie francuskie? Albo
mieszkał pan kiedyś we Francji?- spytała zagryzając dolną wargę.- Bo pana
akcent…- westchnęła.
Jamie Austin
jedynie się zaśmiał.
-Nie, nie
mam korzeni Francuskich, a mój najdłuższy pobyt we Francji liczył dwa tygodnie.
To chyba talent- powiedział uśmiechając się lekko.
-Dobra
samoocena to podstawa- cała klasa usłyszała pomruk Angeliki. Dziewczyna nie
zraziła się tym, i rozpoczęła pisanie diagnozy.
Z czasem,
gdy każda kolejna minuta mijała, Angelika czuła jak robi jej się słabo, gdy
patrzyła na diagnozę. Prawie wszystkie odpowiedzi na pytania testowe zaznaczyła
losowo, a gdy zobaczyła dużo pustego miejsca na wypracowanie, myślała że na
miejscu zemdleje.
Gdy
zadzwonił dzwonek każdy uczeń oddał swoją diagnozę, i tylko Angelika została męcząc
się z wypracowaniem. Przysunęła się bliżej ściany, gdy usłyszała szmer
odsuwanego krzesła, a obok niej usiadł nauczyciel.
-Za chwilę
oboje mamy lekcje, kończ już- spokojny głos dotarł do jej uszu.- To nie jest na
ocenę, wpisuję tylko punkty, żeby wiedzieć na jakim jesteście poziomie…
-Nie zdałam,
więc o co panu chodzi? Wie pan, na jakim jestem poziomie…- słysząc dzwonek na
lekcję wstała, wzięła torbę i wyszła z klasy.
Emm... no to pierwsza poprawka za mną :)
powiem, że bardziej mi się to podoba, niż pierwotna wersja ;).
Rozdział pierwszy zawiera w sobie trochę zmieniony prolog,
i coś około ponad połowę pierwszego rozdziału.
Mam nadzieje, że się podoba, zachęcam do komentowania.
Dziękuję za uwagę, do następnego.
Dla Madź <3
Kochanie ty moje.. Kocham tego bloga. Wielbię. Narkotyzuję się każdym jednym słowem. Uwielbiam cie za to że go piszesz. ( I za to jaka jesteś oczywiście ;* ) Świetny rozdział, jak zawsze tu. Czekam na kolejny. Błagam szybko. Błagam, błagam, błagam. Kocham to. <3
OdpowiedzUsuń