Przez kolejny tydzień Angelika zbierała się sama w sobie żeby podziękować Jamiemu. Czy był tego świadomy, czy nie- pomógł Angelice i to bardzo. Dziewczyna z przyjemnością chodziła do Paula po lekcjach i nie żałowała "straconego" czasu. Po kolejnej rozmowie z psychologiem w końcu postanowiła zajrzeć do nauczyciela. W ręce ściskała ozdobną torebkę do której włożyła prezent dla Jamiego. Zapukała do drzwi gabinetu nauczyciela i czekała aż mężczyzna otworzy jej drzwi albo da znak, że może wejść Po chwili stał przed nią. Angelika już wcześniej na lekcji francuskiego zauważyła, że tego dnia był zmęczony i smutny.
-Dzień dobry- powiedziała szybko czując jak stres opanowuje całe jej ciało.
-Dzień dobry, chciałaś coś? Już miałem wychodzić- odpowiedział. Dopiero teraz zauważyła że był już ubrany w czarny elegancki płaszcz.
-Tak, ale to tylko chwilę... ja chciałam panu podziękować- w tym momencie wysunęła rękę dając prezent panu Austinowi.
-Em... dziękuję. A za co to? Nie bardzo wiem...
-Bo to pan załatwił żeby Paul rozmawiał ze mną, i to mi pomogło, bardzo. I to dzięki panu... ja chciałam podziękować tylko- z niecierpliwością wpatrywała się w torebkę mając nadzieję że Jamie zobaczy prezent przy niej. Nauczyciel zobaczył wzrok dziewczyny i zatrzymał się w miejscu wyciągając podarunek od dziewczyny.
-Listy Johna Lennona?- obracał książkę w ręce i szczegółowo oglądał jej okładkę.
-Na jednej lekcji miał pan koszulkę z Beatlesami, więc pomyślałam że chyba się panu spodoba...- odpowiedziała niepewnie.
-Dziękuję Angie, wybacz ale muszę jechać- lekki uśmiech pojawił się na zmęczonej twarzy Jamiego.- Dowidzenia.
*
Gdy zamknęła za sobą drzwi przy jej nogach od razu pojawiła się piątka małych dzieci w wieku przedszkolnym.
-Angie, jak ostatnio pobierali mi krew to nie płakałam- drobna dziewczynka usiadła na kolanach nastolatki i przytuliła ją.
-To wspaniale kochanie!- uśmiechnęła się szeroko do Laury, bo tak miała na imię mała pacjentka, po czym połaskotała ją. Dopiero po kilkunastu minutach zauważyła jeszcze jedno dziecko. Chłopiec siedział pod ścianą tyłem do ludzi i nie zwracał na nikogo uwagi, i jedyne co Angelika zauważyła to bandaże owinięte wokół jego nadgarstków i głowy.
-Laura, kim jest ten chłopczyk?- szeptem zwróciła się do dziewczynki i ruchem głowy wskazała na dziecko.
-Jest w szpitalu od wczoraj, ale dopiero dzisiaj przyszedł do świetlicy. Wczoraj dużo spał.
I z nikim nie chce rozmawiać.
-Może ze mną pogada, co? Pobaw się z innymi słońce- ucałowała delikatne czółko Laury i podeszła do chłopca. Najpierw usiadła obok niego i nic nie mówiła tylko patrzyła w jego twarz. Miał zamknięte oczy, wydawało się że marze o czymś. Po chwili otworzył je i spojrzał na Angelikę która przyjaźniej się do niego uśmiechnęła.
-Jestem Angelika. A ty jak masz na imię kochanie?- ciepły głos powędrował w stronę chłopczyka który dalej patrzył się na twarz nastolatki.
-Mam na imię Freddie. I mam przyjaciela, wiesz? A ty masz przyjaciela?- pytania wypłynęły z ust chłopca i sprawiły że uśmiech na twarzy Angeliki poszerzył się.
-Tak. Ja też mam przyjaciela. A gdzie jest twój?
-Został w moim pokoju. Pielęgniarka powiedziała że go nie ma, ale on tam jest. I tam został, więc teraz jest sam.
-To może pójdziemy go odwiedzić?- spytała zdając sobie sprawę, że przyjaciel istnieje tylko w wyobraźni chłopca. W odpowiedzi Freddie pokiwał głową, a gdy oboje kierowali się do wyjścia złapał Angelikę za rękę.
-Jest nieśmiały, ale zaraz się pewnie odezwie. Kiedy są inni ludzie on jest niewidzialny- odezwał się ponownie gdy siedział na swoim szpitalnym łóżku a obok niego na krześle siedziała Angelika.
-A jak ma na imię twój przyjaciel, Freddie?
-Dean. Cześć Dean- powiedział w pustą przestrzeń.
-Dean? Ten Dean?- Angelika udała wielkie zdziwienie i wyglądała jakby właśnie coś sobie przypomniała.- Freddie, mamy chyba wspólnego przyjaciela.
-Czy twój przyjaciel Dean też ma czarne loczki i niebieskie oczy? Angelika!- chłopiec wykrzyknął zachwycony i rękoma zakrył sobie buzię- Masz takie same oczy jak Dean! Jesteś aniołkiem jak Dean i on ciebie przysłał do mnie!- Angelika poczuła łzy w oczach w momencie kiedy Freddie mocno objął ją swoimi chudymi i drobnymi ramionami. Uwielbiała spędzać czas z dziećmi szpitalu ale wiedziała, że to z Freddiem połączyła ją głębsza więź.
Również otoczyła swoimi ramionami chłopca i pozwoliła jednej samotnej łzie spłynąć po policzku.
-Nie płacz, Angie...- powiedział cicho odsuwając się od dziewczyn jednocześnie ścierając łzę swoją rączką.
-Nie płaczę- odszepnęła i przykryła dłoń Freddiego swoją. Wyszła dopiero wtedy, kiedy pielęgniarka wygoniła ją oznajmiając że jest już późno. Angelika wróciła do domu radosna jak nigdy. Nawet Jose odpuściła Angelice kazania na temat późnego wracania do domu.
"Później okazało się że Freddie jest autystycznym dzieckiem. Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło" W nocy obudził ją głos Paula dudniący w jej głowie. "Freddie jest autystycznym dzieckiem".
Freddie, ten Freddie ze szpitala. Też był chory na autyzm. "Do dzisiaj oboje odczuwamy skutki tego co się zdarzyło". Trafił do szpitala. Pewnie po ataku.
Nie mogła uwierzyć że właśnie poznała siostrzeńca Paula. Kolejnego dnia zamierzała pójść do szpitala i sprawdzić to.
Kolejnego dnia z niecierpliwością oczekiwała końca lekcji. Momentami miała ochotę wybiec ze szkoły i pognać prosto do szpitala żeby przekonać się czym a rację. Przeszkodę stanowiły również zajęcia z Paulem, których tego dnia koniecznie chciała uniknąć. Na jej szczęście z samego rana od psychologa dostała wiadomość, że spotkanie się nie odbędzie.
Do końca lekcji został jej tylko francuski. Przyglądała się nauczycielowi zauważając kolejną zmianę. Jamie Austin wydawał się być jeszcze bardziej przygnębiony. Oczy były przekrwione, na twarzy widniał kilkudniowy zarost, a ręce trzęsły się przy każdym ruchu. Mężczyzna z cichym westchnieniem opadł na fotel i na chwilę ukrył twarz w dłoniach.
-Róbcie co chcecie tylko bądźcie cicho...- cała klasa automatycznie schowała książki do swoich plecaków i siadając w swoich "kółkach adoracji" cicho dyskutowali na przeróżne tematy. Jedynie Angelika siedziała samotnie czytając sobie książkę i jednocześnie obserwując Jamiego. Dyskretnie zaobserwowała że co jakiś czas Jamiemu zaczynała drżeć warga, a ten nerwowo ją zagryzał próbując się nie rozkleić. Ukradkowe patrzenie nauczyciela i lektura pochłonęły Angeliką tak bardzo że nie zauważyła kiedy cała lekcja upłynęła. Szybkim ruchem wrzuciła książkę do torby i wybiegła z klasy jako pierwsza. Chcąc nie chcąc musiała zajrzeć do domu żeby pokazać się Jose i szybko przełknąć dwa kęsy obiadu. Rzuciła opiekunce tylko hasło
że idzie do szpitala i nie czekając na jej reakcję wypadła z mieszkania jak torpeda w pośpiechu zakładając kurtkę. Zdyszana i z wyraźnymi rumieńcami na policzkach weszła do szpitala. Szybki oddech oznaczał że przez całą drogę biegła. Pamiętając w którym pokoju leżał Freddie udała się w stronę schodów i chwilę później stała pod salą w której znajdował się chłopiec.
Jej ręka już leżała na klamce i była gotowa do otworzenia drzwi, gdy jedna rzecz ją wyrwała z głębokiego zamyślenia. Przy łóżku dziecka siedział zapłakany Jamie Austin. Uśmiechał się, ale płakał. Angelika nic nie rozumiejąc zerknęła na tabliczkę pacjenta na którą dzień wcześniej nie popatrzyła. Fred Austin. Austin. Nazwisko huczało jej w głowie. "Freddie jest autystyczny", "do dziś odczuwamy skutki tego co się stało" "nie wiem z kim ma dziecko do dzisiaj". Trzy zdania. Angelika kojarząc wszystkie fakty zrozumiała. Paul ma siostrę. Jego siostra ma dziecko. Ma dziecko z Jamiem. Paul ją okłamał. Stała i patrzyła przez szybę na dziecko które nie było niczego świadome. Niespodziewane Freddie zerknął w jej stronę. Uśmiechnął się szeroko i zaczął machać. Wzrok Jamiego również powędrował tam gdzie stała Angelika. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Uciec? Jamie uznałby ją za tchórza. Stać i dale gapić się jak jakaś idiotka? Postanowiła zadziałać. Wzięła głęboki wdech i pewnym krokiem weszła do sali. Freddie od razu rzucił się w jej ramiona a Angelika zapominając o obecności nauczyciela zakręciła chłopca wokół własnej osi.
-Cześć aniołku, co słychać u ciebie?- usiadła na krześle a gdy mały Austin usadowił się na jej kolanach zadała pytanie.
-To ty jesteś aniołkiem, Angie- odparł naciskając na drugie słowo.- Ja jestem tylko Freddie.
-Jesteś moim aniołkiem Freddie- uśmiechnęła się do niego i automatycznie wzrok powędrował w stronę Jamiego. Dalej siedział na krześle przy łóżku i z wypisanym zdumieniem na twarzy obserwował Angelikę. Tę Angelikę którą pierwszy raz widział w parku. Tę Angelikę którą przyłapał kiedy się upiła. Tę pyskatą dziewczynę która nie bała się mu powiedzieć co myśli. Ta dziewczyna właśnie szczerze uśmiechała się do jego syna. Do jego kochanego syna.
-Angie... Dean mi powiedział że bardzo mnie kochasz- Freddie mówiąc to ziewnął.
-Kocham cię bardzo mocno- szepnęła jednocześnie wstając. Dalej trzymając go na rękach powolnym krokiem dotarła do łóżku i delikatnie ułożyła tam chłopca.
-Zaśpiewaj mi... Zaśpiewaj mi do spania- powiedział przecierając oczy piąstkami.
-Dobrze- Angelika zamknęła oczy przypominając sobie kołysankę.
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
Przełknęła ślinę i pozbywając się wspomnień śpiewała dalej.
A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie
Głos mimowolnie jej zadrżał. Zacisnęła ręce w pięści wbijając paznokcie w skórę.
Jak wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo ......
Łza spłynęła po policzku. Głos się załamał a przed oczami Angeliki przewijały się wspomnienia.
Uwierz tak bardzo kocham cię
Zakończyła i spojrzała na spokojną twarz Freddiego która pogrążona była w spokojnym śnie.
Nie mogąc dłużej wytrzymać ukryła twarz w dłoniach i cicho płakała.
Przyznam szczerze, że rozdział w miarę mi się podoba :) Końcówka z kołysanką trochę zagmatwana i niewyjaśniona, ale w 6 albo 7 rozdziale to się wyjaśni. Pozostałe "tajemnice" rozdziałowe też będą wyjaśnione :D
I na koniec, mały spoiler tego co będzie w kolejnych rozdziałach, szczerze nie wiem dokładnie w którym ;)
+Wesołych Świąt
+Wesołych Świąt
-Popatrz mi w oczy, Angelika- para niebieskich tęczówek, które w wyniku płaczu zdawały się mieć krystaliczny kolor zwróciły się w stronę twarzy mężczyzny.
(...)Obserwował jak jedna samotna łza gromadzi się w kąciku oka żeby zaraz szybko spłynąć po policzku. Nim zdążyła skapnąć na ziemię starł ją kciukiem.
Otrząsnął się gdy poczuł jak mocno szybko i głośno bije serce i jak pali go skóra. Koniuszkiem języka przejechał po spierzchniętych wargach po czym szybko zamrugał powiekami tak jakby przebudził się z transu. Im dłużej wpatrywał się w twarz Angeliki tym bardziej nasilało się bicie serca, jeszcze mocniej i boleśniej parzyła go skóra a w ustach tak jakby ciągle zasychało.
-Coś się stało?- głos docierał jakby z daleka. W uszach dudniło mu bijące serce. Powoli pokręcił głową jakby nadal zastanawiał się nad swoją odpowiedzią. Próbował nacieszyć umysł widokiem. Prawie czarne długie włosy ułożony w nieładzie, piękne oczy... gdy jego wzrok dotarł do pełnych malinowych ust miał wrażenie że zachłysnął się powietrzem. Była piękna.
PS. Komentujcie :)
PS2. Musiałam wcisnąć Listy Johna Lennona jako prezent dla Austina :D btw. nie wiedziałam co innego Angie mogłaby mu dać ;)